Wizytę w Ogrodzie Botanicznym UW planowałam od pewnego czasu. Parę dni temu zmobilizowałam się, wsiadłam do pociągu i pojechałam do stolicy. Trafiłam na bardzo upalny dzień. W cieniu wysokich drzew było całkiem przyjemnie, ale czasami, by dokładnie zwiedzić ogród, musiałam opuścić cienistą strefę komfortu i wyjść na otwartą przestrzeń. Powiem wam, że fotografowanie w tak ostrym słońcu jest bardzo wyczerpujące, a same fotografie... no cóż, pozostawiają wiele do życzenia. Sami oceńcie. Kolejną wizytę w tym miejscu zaplanuje w chłodniejszy dzień. Bo, że tam wrócę to pewne!
Słyszałam różne opinie o tym ogrodzie; od pełnych zachwytu, po negatywne. Musiałam tu przyjechać osobiście, wszystko zobaczyć na własne oczy i wyrobić sobie własne zdanie. I powiem wam, że warto. Te kilka godzin, które spędziłam w ogrodzie, spacerując, fotografując, przyglądając się kwiatom, będę bardzo mile wspominać. Nie trzeba być biologiem, by docenić walory zgromadzonej tu roślinności. A odpoczynek wśród zieleni zawsze jest dobrym pomysłem.
główna aleja ogrodu obsadzona lilakami (bzami) |
NA POCZĄTEK GARŚĆ INFORMACJI
Warszawski Ogród Botaniczny jest jednym z najstarszych w Polsce. Za rok - w grudniu - będzie świętował 200-lecie powstania. W swoich początkach zajmował powierzchnię 22,5 ha i obejmował swym zasięgiem również północną cześć Łazienek Królewskich, łącznie ze Starą Pomarańczarnią. Po powstaniu listopadowym i zamknięciu Uniwersytetu Warszawskiego (1834 r.) powierzchnie ogrodu zmniejszono do zaledwie 5,16 ha. W tak okrojonej wersji funkcjonuje do dziś. W tytule wpisu wspomniałam o trudniej historii tego miejsca. Ogród na przestrzeni lat wielokrotnie podupadał, tracąc pierwotną koncepcję przestrzenną. W czasie II wojny światowej uległ całkowitemu zniszczeniu, stając się cmentarzyskiem dawnych bogatych kolekcji roślinnych. Czasy powojenne to okres zmożonej odbudowy ogrodu. Kolejny zastój, z powodu m.in. braku funduszy, dotknął to miejsce w latach 1973, po śmierci nieocenionej doc. Ludmiły Karpowiczowej, dzięki której to staraniom ogród został wpisany w 1965 r. do rejestru Zabytków Kultury i Nauki miasta stołecznego Warszawy. Na szczęście od 1987 roku, z chwilą objęcia kierownictwa przez dr Hannę Werblan-Jakubiec ogród odzyskuje dawną rangę. Jak przeczytałam na stronie internetowej ogrodu: "przywrócono historyczny kształt działowi biologii roślin, przebudowano i wzbogacono kolekcje róż, pnączy, roślin leczniczych oraz użytkowych. Wyremontowano i rozbudowano szklarnie Ogrodu".buk im. Andrzeja Batki - kuratora Ogrodu Botanicznego UW |
logo Ogrodu Botanicznego UW |
NIE CAŁKIEM KRÓTKO O MOIM BUSZOWANIU W TYM MIEJSCU
W ogrodzie spędziłam ponad trzy godziny, zrobiłam około 200 zdjęć, więc sami rozumienie, że całkiem krótko, opisać i pokazać tego miejsca, po prostu się nie da. Mam nadzieję, że po lekturze poczujecie niedosyt, a nie znudzenie. Koniecznie dajcie znać, czy mi się to udało, w komentarzach pod wpisem. BUSZOWANIE
Zwiedzanie rozpoczęłam od wschodniej strony ogrodu, gdzie znajduje się m.in. alpinarium. Ta część ogrodu położona jest terenie, który dosyć łagodnie opada w kierunku Łazienek Królewskich. Szemrze tu niewielki strumyk, który wpada do sadzawki, a wąskie dróżki meandrują wśród bujnej roślinności. Samo alpinarium nie zachwyca; myślę, że ta część ogrodu czeka jeszcze na swoje 5 minut.Idąc dalej, schodząc jeszcze niżej, dotarłam do parkowej części ogrodu, gdzie wąskie dróżki alpinarium ustąpiły miejsca szerokim alejkom. Bardzo spodobały mi się rabaty bylinowe, umiejętnie podkreślające nachylenie terenu.
Aby zobaczyć kolejne działy ogrodu, musiałam pozostawić przyjemny cień, zapewniający wytchnienie od lejącego się z nieba żaru i ruszyłam dalej, tym razem pod górę, w stronę bardziej nasłonecznionych części ogrodu. Alejką obsadzoną kosaćcami i szałwią dotarłam do uroczego tunelu z pnączy.
Minęłam dział poświęcony florze niżowej Polski i dotarłam do części z roślinami ozdobnymi, gdzie pośrodku rośnie wspaniała Gunnera, czyli bylina, której największym atutem są olbrzymie, żywo zielone liście wyrastające na kolczastych ogonkach i duże maczugowate kwiaty.
te palmy to tylko przedsmak tego, co zobaczyć można w ogrodowych szklarniach |
Nacieszyłam oczy ziołami i ruszyłam dalej odkrywać ogród. Dotarłam do niewielkiego królestwa pnączy. Miejsca kameralnego, gdzie po trejażach, pergolach i kratkach pną się liczne pnącza m.in. powojniki, hortensje i wiciokrzewy. Dzięki obniżeniu części centralnej tego zakątka, poniżej poziomu rabat, uzyskano bardzo ciekawy efekt wizualny.
Czy są tu jacyś miłośnicy róż? Tadam! Oto różanka. Miejsce położone tuż przy głównej alei ogrodu, tej prowadzącej do fontanny. Zgromadzono tu róże okrywowe, pnące i rabatowe. Trudno przeoczyć to miejsce, samym zapachem przyciąga już z daleka. Palące słońce nie pozwoliło mi jednak na zbyt długą kontemplację urody tych przepięknych krzewów. Może przy kolejnej wizycie, w bardziej sprzyjających warunkach pogodowych, rozejrzę się tu tak, jak należy.
W dziale systematyki, który jest obecnie przekształcany, wypatrzyłam na wzniesionych zagonach, roślinę, którą omijajcie szerokim łukiem. To oczywiście barszcz, w tym konkretnym przypadku, perski. Widziałam skutki oparzenia tą rośliną, długo niegojące się rany i blizny. Nie, tej rośliny nie lubimy.
W warszawskim Ogrodzie Botanicznym znajdziemy nie tylko rośliny. Jak na placówkę dydaktyczną przystało, znalazły się tu również domki i kryjówki dla owadów zapylających.
Ogród to doskonałe miejsce dla sztuki. Ciekawe, gdzie ten pan albo pani tak się spieszy...
OGRODOWE SZKLARNIE
Aby dotrzeć do szklarni, należy opuścić ogród i minąć budynek Obserwatorium Astronomicznego. Jeśli będziecie tu wizytą, nie pomijacie tego miejsca. Jest absolutnie warte obejrzenia.Najstarszą ze szklarni jest ta, w której zgromadzono m.in. bogatą kolekcję sukulentów. Jest to dawna oranżeria, zbudowana jeszcze za czasów króla Stanisława Augusta. Oranżeria jest jedynym ocalałym w Warszawie, przykładem budownictwa użytkowego z drugiej połowy XVIII w.
oranżeria |
Pachystachys - krzew z rodziny akantowatych. Żółta część rośliny to nie kwiaty, a liście przykwiatowe |
palmiarnia |
nenufary oraz dzbanecznik |
Aristolochia gigantea (pnącze) oraz pomarańczowo ukwiecona kliwia |
płaskla łosioroga |
NA KONIEC CIEKAWOSTKA
Ogród był pierwotną lokalizacją Świątyni Opatrzności Bożej, która miała zostać wzniesiona w tym miejscu, oczywiście zanim powstał ogród botaniczny. Znajduje się tu kamień węgielny wmurowany 3 maja 1792 przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.Z tablicy informacyjnej zamieszczonej przy kapliczce czytamy:
"W tym miejscu, z woli Sejmu Rzeczpospolitej Obojga Narodów, stanąć miał Kościół Najwyższej Opatrzności, zwany później Świątynią Opatrzności, upamiętniający uchwalenie Konstytucji 3 Maja. (...) W pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji, 3 Maja 1792, odbyło się uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego z udziałem króla Stanisława Augusta, senatorów i tysięcy warszawiaków. Rozpoczęte prace przy budowie filara dolnego kościoła przerwano miesiąc później w następstwie inwazji wojsk rosyjskich oraz rządów Targowicy. Na polecenie Stanisława Augusta teren budowy uporządkowano, nadając rozpoczętej konstrukcji charakter małej kapliczki, która w tym kształcie pozostaje do dziś".
W tym miejscu zakończę. Osoby, które znają ten ogród, na pewno zauważą, że kilku działów ogrodu nie pokazałam. Między innymi skromnych rabat z roślinami stepowymi, z roślinami wydm nadmorskich i śródlądowych, czy basenów z roślinnością wodną i bagienną. Przykro mi, ale żeby je zobaczyć będziecie musieli pofatygować się tu osobiście 😉. Na co liczę i do czego gorąco was zachęcam!
A ja zawsze myślałem, ze ogrody botaniczne to nuda! ;)
OdpowiedzUsuńNIe wiedziałam, że jest tak piękne miejsce w Warszawie
OdpowiedzUsuńświetny wpis!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ogrody Botaniczne. Ten we Wrocławiu odwiedziłam już kilka razy
OdpowiedzUsuńHmmmm... To miejsce zdecydowanie nadaje się do sesji fotograficznych :)
OdpowiedzUsuńDzięki za inspiracje! Wpisuję to miejsce do odwiedzenia w najbliższej przyszłości:) zdjęcia super, zachęcające! no i ogólnie od kilku dni buszuję potwoim blogu, bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuń