sobota, 27 maja 2017

Z wizytą w ogrodzie fabrykanta

Dziś zapraszam do mojego rodzinnego miasta. Do Łodzi. Osobom, które nigdy tu nie były, hasło "Łódź" zapewne przywołuje obraz utrwalony przez rodzimą kinematografię, miasta szarego, brudnego, z krajobrazem usianym fabrycznymi kominami? Mam rację? Otóż nic bardziej mylnego. Czy wiecie, że Łódź jest trzecim najbardziej zielonym miastem w Polsce? Że w granicach administracyjnych miasta znajduje się ponad 1200 ha kompleks leśny (Las Łagiewnicki), co jest ewenementem na skale Europejską? W Łodzi nawet parki są wyjątkowe, bo większość z nich to dawne prywatne ogrody fabrykantów. I właśnie dziś zapraszam Was na spacer do jednego z takich ogrodów. Wielu łodzian nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia, a jeśli już o nim wiedzą, to nigdy nie mieli okazji przespacerować się jego alejkami. Ogród bowiem nie jest ogólnie dostępny. Tym bardziej cieszę się, że mogę Wam go pokazać. 

Przy słynnej ulicy Piotrkowskiej (czy ktoś jeszcze o niej nie słyszał?), pod nr 262/264, na niewielkim wzniesieniu stoi neobarokowy pałac rodziny Schweikertów. Fabrykantów pochodzenia niemieckiego, którzy współtworzyli przemysłową potęgę Łodzi. 


przy północnej ścianie pałacu górują lipy
To właśnie tutaj, pod tym adresem, a dokładnie z tyłu pałacu, znajduje się ogród, do którego Was zapraszam, ale za nim tam zajrzymy, rzućmy okiem na dziedziniec, na którym, w samym środku, znajduje się fontanna w kształcie kuli obracającej się pod wpływem wody. Fontannę okalają żywotniki. Natomiast tuż przy pałacowym ogrodzeniu rośnie imponujących rozmiarów buk pospolity odmiany purpurowej.


Po prawej stronie widać doskonale zachowane budynki gospodarcze
Do przypałacowego ogrodu wchodzi się od strony południowej. Niezwykłość tego miejsca wynika przede wszystkim z jego historii. Ogród powstał prawdopodobnie dla chorej na gruźlicę córki fabrykanta. Styl, w jakim został zaprojektowany, też jest wyjątkowy. Połączono tu ideę symetrycznych ogrodów włoskich, z elementami nawiązującymi do założeń francuskich ogrodów klasycystycznych (sadzawki, fontanny, pawilon). Nie znajdziemy tu jednak misternie strzyżonych topiarów, czy bukszpanowych labiryntów. Ogród posiada jedną główną oś kompozycyjną z symetrycznymi prostokątnymi kwaterami, urządzonymi na różnych poziomach. 




poniedziałek, 22 maja 2017

Balkon w majowej odsłonie

Nareszcie zrobiło się ciepło! Ryzyko wystąpienia nocnych przymrozków minęło 15 maja, czyli w dniu tzw. zimnej Zośki. A to oznacza jedno. W końcu można zacząć zamieniać balkony w zielone oazy i kolorowe dżungle, i nie martwić się, że w nocy rośliny zwarzy przymrozek. W sobotę pojechałam na targ po rośliny i trochę ich kupiłam... No dobrze kupiłam ich całkiem sporo, ale nic na to nie poradzę. Trudno się oprzeć, kiedy tak wiele roślin kusiło kolorem i uwodziło możliwościami. Z jednej strony wdzięczyły się pelargonie angielskie, z drugiej — begonie. A pomiędzy nimi całe mnóstwo niecierpków, goździków, petunii, aksamitek i lobelii. Kusiły tak skutecznie, że zapełniłam nimi połowę bagażnika!

Zaplanowałam, że w tym roku, na swoim balkonie, posadzę tylko rośliny o kwiatach w kolorze białym, różowym i niebieskim. I rzeczywiście, to mi się udało. Do domu przywiozłam kwiaty tylko w tych trzech kolorach. Przed południem zabrałam się za ich sadzenie. Przebrałam się w coś wygodnego, zrobiłam sobie kawę i wzięłam się do pracy. Na początek przygotowałam miejsce pracy. Balkonowy stolik przykryłam grubym kartonem a worek z ziemią oraz rośliny ustawiłam w zasięgu ręki.

jeszcze tylko łyk kawy i można zabrać się za sadzenie


Ponieważ zapomniałam, przywieź z działki narzędzi, musiałam improwizować. Pustej doniczki użyłam do nabierania ziemi. Dołki robiłam po prostu dłonią. Ziemia z worka na szczęście jest miękka, więc nie nastręczało to jakiś większych problemów.


Na pierwszy ogień poszły begonie. Posadziłam je z drobniutką gipsówkę, a same doniczki ustawiłam na okiennym parapecie.


W czasie, kiedy zapełniałam kwiatami pierwsze doniczki, w wannie moczyły się... terakotowe donice. Tak, donice!


Przed posadzeniem roślin gliniane i terakotowe donice zawsze moczę. Po co to robię? By donica nie "wypijała" wody z ziemi i tym samym "nie zabierała" jej roślinom. A ponieważ moje doniczki są duże, jedynym miejscem, w którym mogę je namoczyć, jest wanna. W czasie "zażywania kąpieli" donice wydają specyficzny dźwięk, przypominający syczenie. Kiedy doniczki przestaną syczeć i przybiorą ciemniejszą barwę to znak, że można zacząć napełniać je ziemią.


Na dno donic, jako drenaż, wsypuje keramzyt (do kupienia w marketach budowlanych). Keramzyt otrzymuje się poprzez wypalanie naturalnej gliny w bardzo wysokiej temperaturze (powyżej 1000°C). Dzięki temu materiał ten jest niezwykle twardy. Keramzyt jest także całkowicie obojętny chemicznie (nie zmienia pH gleby), nie jest rozpuszczalny ani wypłukiwany przez wodę, jedynie w bardzo niewielkim stopniu nią nasiąka. Przy tym jest lekki. Kupując woreczek keramzytu, nie musimy martwić, że nabawimy się przepukliny wnosząc go np. tak jak ja, na III piętro. Keramzytu można również użyć do ściółkowania roślin. 


Razem z donicami namoczyłam coś jeszcze. To hydrobox, który ma stać się dla posadzonych roślin czymś w rodzaju magazynu wody. Mój balkon jest bardzo nasłoneczniony i mam nadzieję, że dzięki temu wynalazkowi moje rośliny lepiej zniosą upały. Hydroboxom, ich rodzajom i zastosowaniom poświecę osobny wpis. Już dziś Was na niego serdecznie zapraszam.



Meble balkonowe kupiłam kilka lat temu. Zdążyły się przez ten czas lekko zużyć. Dlatego też w ubiegłym roku własnoręcznie je odnowiłam. Wyczyściłam papierem ściernym, a następnie pomalowałam lakierobejcą. Teraz wyglądają jak nowe.


Dalia w towarzystwie białej i niebieskiej lobelii

Do wiszących doniczek trafiły: biała bacopa oraz niebieska i różowa lobelia 


Rośliny posadzone. Pozostało już tylko posprzątać powstały radosny bałagan twórczy, zamieść i umyć podłogę i zacząć dekorować balkon. Czyli to, co tygryski lubią najbardziej! 😉



Lubie nakryte stoły, dlatego swój stolik przykryłam niewielkim obrusem, którego rogi obciążyłam ceramicznymi ciężarkami w kształcie serca. Teraz już nie muszę martwić się tym, że wiatr zwieje mi obrus. Jeszcze dywanik, kilka poduszek i od razu zrobiło się przytulnie. Sezon balkonowy niniejszym uważam za otwarty!




Roślin sukcesywnie będzie przybywać. Planuje obsadzić jeszcze skrzynki i kupić ozdobne trawy, by przyjemnie szumiały na wietrze. Jeśli tylko coś nowego pojawi się, na moim balkonie, dowiecie się o tym pierwsi.


Tymczasem żegnam się. Siadam do komputera, by napisać dla Was kolejny post. Mam nadzieję, że miło spędziliście ze mną czas. Do zobaczenia wkrótce.

PS. Więcej o balkonach i ich urządzaniu, przeczytacie w wywiadzie, którego udzieliłam dla Simply Interiors, o tutaj.

poniedziałek, 15 maja 2017

W cieniu żagla

źródło: unopiu.com
Uwielbiam żagle. I nie ma tu znaczenia, czy żagiel jest rozpięty nad tarasem/balkonem, w punkcie widokowym, jak na powyższym zdjęciu, w ogrodzie, gdzie brakuje cienia, czy też najzwyczajniej w świecie, nad samochodem. Lubię żagle za lekki, niebanalny wygląd, łatwość montażu, niewygórowaną cenę, możliwość szybkiego demontażu i... za możliwość prania w pralce! I wierzcie mi, bardzo żałuję, że nie mogę mieć takiego u siebie. Zarówno balkon, jak i weranda, są bowiem zadaszone, a w samym ogrodzie, z racji położenia na skraju zagajnika, wręcz brakuje słońca. A żagiel ma przede wszystkim chronić przed słońcem. Może również osłaniać przed deszczem. Wszystko zależy od tkaniny, z której został uszyty. Jeśli macie słoneczny ogród, w którym brakuje cienistego miejsca do wypoczynku, lub wasz taras latem osiąga temperaturę rozgrzanej na ogniu patelni, to taki "zacieniacz" rozpięty nad głową, będzie dla Was istnym wybawieniem. 

źródło: deavita.fr

Dlaczego żagiel?

Aby odpowiedzieć na to pytanie muszę, choć w kilku słowach, opowiedzieć Wam o innych sposobach zacieniania miejsc wypoczynku. Jestem przekonana, że po przeczytaniu poniższego tekstu, dojdziecie to podobnego wniosku co ja, a mianowicie, że żagiel w wielu przypadkach jest rozwiązaniem idealnym.

Najbardziej naturalnym sposobem na zapewnienie sobie cienia są oczywiście drzewa i ich rozłożyste korony. Niestety nie zawsze mamy miejsce na ich posadzenie. Często, rozmieszczenie budynków, nasadzeń i elementów małej architektury ogrodowej, nam to uniemożliwia. Poza tym, zanim takie drzewo urośnie i zacznie zapewniać odpowiedni cień, musi minąć ładnych kilkanaście lat. Lub kilka, pod warunkiem, że zakupimy i posadzimy od razu duże drzewo. Co, jak zapewne się domyślacie, nie będzie tanim rozwiązaniem.

Innym sposobem jest wybudowanie altany, pergoli lub pawilonu. Owszem, jeśli mamy tylko odpowiednio dużo miejsca w ogrodzie, dysponujemy sporym budżetem, to takie rozwiązanie będzie w sam raz. Zyskamy trwałą budowlę zapewniającą osłonę od słońca, deszczu oraz wiatru. Dobrze zaprojektowana altana lub pergola będzie również ciekawym elementem architektury w ogrodzie. 

Kolejnym sposobem na zapewnienie sobie cienia w ogrodzie lub na tarasie/balkonie jest parasol ogrodowy. To rozwiązanie ma kilka zalet, niestety obarczone jest też wadami. Niewątpliwą zaletą parasola jest jego mobilność. Możemy go rozłożyć, wtedy kiedy akurat jest nam najbardziej potrzebny. Będzie chronił nas przed promieniami słonecznymi i lekkim deszczykiem. Do wad parasola trzeba zaliczyć jego niewielką powierzchnię zacieniającą, która może okazać się w niektórych sytuacjach niewystarczająca oraz często brak stabilności. Zdarzają się przypadki przewrócenia się parasoli, poranienia ludzi, którzy pod nimi siedzieli, a nawet "odfrunięcia". Dlatego też, jeśli kiedyś zdecydujecie się na zakup parasola ogrodowego, pamiętajcie, by wybierać taki z mocnym pałąkiem, i solidną podstawą zapewniającą dużą stabilność.  

Następny sposobem jest markiza. Nie wykorzystamy jej w ogrodzie, ale na tarasie, jak najbardziej. Markiza z racji tego, że mocowana jest na stałe do ściany, jest dużo stabilniejszym rozwiązaniem niż parasol ogrodowy. Daje również większy cień. Ciekawą opcją (niestety bardzo kosztowną) są automatyczne markizy, z napędem elektrycznym. Można je rozłożyć przy użyciu pilota lub odpowiedniej aplikacji w smartphonie. Są też takie wyposażone dodatkowo w czujniki, dzięki którym, w przypadku silnych podmuchów wiatru, markiza sama automatycznie się złoży lub rozłoży, w przypadku wykrycia przez czujniki zwiększonej ilości promieni słonecznych. 

I na koniec, bohater dzisiejszego wpisu. Żagiel. Dostępny w kilku kształtach (trójkąt, kwadrat i prostokąt), wielu rozmiarach i kolorach. Możemy kupić produkt gotowy lub zamówić szyty na miarę. Stosunek ceny do otrzymanej powierzchni zacieniającej zdecydowanie przemawia na jego korzyść. Ceny gotowych żagli zaczynają się bowiem od stu paru złotych i zależą oczywiście od rozmiaru i materiału, z którego zostały uszyte. Ciut droższe są tkaniny wodoodporne. Jeśli w miejscu, w którym chcemy rozpiąć żagiel, istnieje wiele punktów zaczepienia (ściany, drzewa, słupki), jego montaż nie przysporzy nam większych trudności. Jeśli nie chcemy lub nie możemy przymocować go do ścian budynku, będą potrzebne odpowiednie słupki (maszty) z kotwami, które należy zabetonować w podłożu. Takie maszty kupimy bez problemu razem z żaglem. Kolejną zaletą żagla, przemawiającą na jego korzyść, jest możliwość szybkiego demontażu. Ponadto po złożeniu nie zajmie dużo miejsca. Możemy wyprać go w pralce lub wyczyścić myjką ciśnieniową. Jest estetyczny i sami przyznacie bardzo urokliwy.

źródło: pinterest.com

Co jeszcze powinniście wiedzieć o żaglu przeciwsłonecznym?

  • Trójkątny żagiel cieniuje najsłabiej, ale wystarczy rozpiąć dwa, by to zmienić i uzyskać przy tym niepowtarzalny efekt wizualny. 
  • Pod żaglem nie można rozpalać grilla lub ogniska. Mogłoby się to skończyć katastrofalnie. 
  • Nie należy również rozwieszać go w miejscach, gdzie stale lub bardzo często wieją silne wiatry np. między dwoma budynkami. Grozi to rozerwaniem konstrukcji. 
  • Słońce cały dzień wędruje, dlatego też przed montażem i rozwieszeniem żagla należy ustalić kąt podania promieni słonecznych, tak by tkanina zapewniała nam optymalne zacienienie. 
  • Żagiel musi być odpowiednio naciągnięty. Jeśli zrobimy to za słabo, nasz żagiel będzie wyglądał nieestetycznie, a poza tym w zagłębieniach, które powstaną, zgromadzi się woda. 
  • Przy wyborze żagla należy kierować się również parametrami technicznymi tkaniny. Jeśli chcemy, aby żagiel dobrze chronił nas przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym, musi być uszyty z trwałej i mocnej tkaniny, o odpowiednio wysokiej gramaturze, która powinna zatrzymywać min. 95% promieniowania UV. Żagle wodoodporne najczęściej szyte są z poliestru z powłoką PU (poliuretanową). Tkanina powinna być również odporna na pleśń. 
  • Najlepsze maszty to te wykonane z wysokiej jakości stali nierdzewnej. Przy ich wyborze należy zwrócić również uwagę na łatwość ich montażu oraz rodzaj oferowanych elementów montażowych. 
  • Jeśli chcemy, żeby nasza żaglowa osłona długo nam służyła, wybierajmy te z najdłuższą gwarancją. Standardowa gwarancja na tego typu produkty wynosi 2 lata, ale są również producenci, którzy udzielają na swoje wyroby 5 lat gwarancji.

źródło: amazon.com
źródło: grinpojnt.pl
źródło: pinterst.com
Oferty sprzedaży żagli przeciwsłonecznych bez problemu znajdziecie w internecie. Zarówno w sklepach online, jaki i na portalach aukcyjnych. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło: żagiel przeciwsłoneczny lub wodoodporny, by wyświetliły się Wam dziesiątki ofert. Ha, kolejna zaleta! Łatwość dostępu i duży wybór.

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że o niczym ważnym nie zapomniałam. I tak myślę sobie nieskromnie, że po lekturze mojego wpisu wielu z Was, zapała do żagli przeciwsłonecznych podobnym uwielbieniem jak ja. Mam rację? Pozdrawiam.

poniedziałek, 8 maja 2017

SOS dla dłoni. Jak o nie dbać domowymi sposobami


Praca w ogrodzie, choć bywa ciężka, jest dla mnie przyjemnością. Lubię plewić, sadzić rośliny, przycinać krzewy... I, mimo że wszystkie te czynności wykonuje w rękawiczkach, to na koniec dnia pracy, po ich zdjęciu, okazuje się, że moje dłonie są niewiele czystsze od ziemi, w której grzebałam. Nie ma bowiem rękawic doskonałych. Gumowe szybko pękają, lateksowe nie zabezpieczają rąk przed kolcami czy kamieniami, a tak zwane "wampirki" (z wierzchu bawełniane, od spodu pokryte gumą) nie chronią szczelnie przed ziemią i wilgocią.

Domycie rąk zabrudzonych ziemią nie jest łatwe. Zdarza się, że mydło i szczoteczka nie dają rady. Co wtedy robię? Uciekam się do ostateczności, czyli... prania ręcznego! Niezły poligon dla skóry dłoni... A później patrzę na swoje ręce i to, co widzę, średnio mi się podoba. Też tak macie? Postanowiłam jakoś temu zaradzić. Poprosiłam specjalistkę od kosmetyków wszelakich, by podzieliła się ze mną i z moimi czytelnikami, czyli z Wami moi drodzy, domowymi sposobami pielęgnacji skóry dłoni, która przyniesie ulgę i przy okazji nie zrujnuje finansowo. Poznajcie autorkę dzisiejszych porad.


Oddaje zatem głos Ilonie, która zapytana o to, jak zadbać o zniszczone dłonie? - odpowiedziała:

Prace w ogrodzie potrafią być zmorą dla wrażliwych dłoni. Oczywiście, wszyscy wiemy, że rękawiczki to podstawa. Niestety nawet one nie ochronią w pełni zapracowanych dłoni. Przedstawię Wam kilka sposobów na regenerację zniszczonej, spierzchniętej skóry.

Peeling nie tylko do twarzy.

Raz na jakiś czas każdy z nas stosuje peeling do twarzy i ciała. Nie wolno jednak zapominać o dłoniach. Niby podczas peelingowania ciała także zajmujemy się dłońmi, ale warto poświęcić im trochę więcej uwagi. W sklepach znajdziecie peelingi przeznaczone specjalnie do dłoni, ale wystarczy Wam taki, który macie w domu do ciała. Dobrze, jeśli ma działanie nawilżające. Wybierajcie kosmetyki złuszczające z olejami w składzie. Poniżej przedstawiam dwa przepisy na domowe peelingi do dłoni. Po każdym złuszczaniu koniecznie aplikujcie krem.


Krem to podstawa!

Każdy z nas posiada „jakiś” krem do rąk. Niestety zwykle leży wśród kosmetyków i używamy go, kiedy nam się o nim przypomni. Niestety, to nie wystarczy. Przy zniszczonej skórze powinniśmy mieć kilka sztuk tego produktu. Po jednym w miejscach, gdzie myjemy ręce. Od razu po wysuszeniu rąk należy wklepać go w skórę. Na pewno jedna sztuka powinna wylądować w torebce. Spokojnie w sklepach znajdziecie miniaturki. Gdzie jeszcze? Dobrym pomysłem jest szafka nocna, aby nie zapomnieć o kremowaniu przed snem.


Maski regeneracyjne ukoją.

Tak, tak. Maseczki to nie tylko produkt do twarzy. Te przeznaczone do dłoni znajdziesz w drogeriach w pobliżu kremów. Są różne opcje do wyboru. Możesz wybrać maseczkę dwuetapową. W saszetkach znajdziesz peeling oraz maskę bogatą w składniki odżywcze, którą nakładasz grubą warstwą na skórę i pozostawiać 15-20 minut. Wierz mi, Twoje dłonie Ci podziękują za taki zabieg. Innym tego typu produktem, są bawełniane rękawiczki, które zakładasz na określony czas i pozwalasz działać składnikom. Takie spa dla dłoni to świetny moment, w którym możesz się zrelaksować. Oczywiście nie musisz takich masek kupować. Poniżej przedstawiam dwa bardzo proste przepisy na domowy kosmetyk.



Poniżej przedstawiam Wam kilka produktów, które osobiście polecam do pielęgnacji skóry.


Jeśli zadbacie o kompleksową pielęgnację swoich dłoni, na pewno odwdzięczą Wam się pięknym wyglądem. Pamiętajcie, im szybciej o nie zadbacie, tym dłużej będziecie cieszyć się zdrową i odżywioną skórą. Pozdrawiam.
Ilona Strzeszewska


Ja już z porad Ilony skorzystałam. Zakupiłam m.in. bawełniane rękawiczki i maseczkę do rąk z peelingiem, która widocznie poprawiła stan mojej skóry na dłoniach. Dziś przygotuje sobie również maskę owsianą. A co! Wkrótce wybieram się na niewielką uroczystość rodzinną i nie martwię się już, że kogoś zszokuje widokiem swoich rąk. Proste patenty są najlepsze! Ilona, dziękuję Ci serdecznie za owocną współpracę przy tworzeniu tego wpisu i za to, że chciałaś podzielić się z nami swoją wiedzą. Było mi bardzo miło gościć Cię u siebie. 

A Wy moi drodzy nie zwlekajcie zbyt długo z odwiedzinami na blogu Stestuj to. Czeka tam na Was duża dawka recenzji kosmetycznych.

środa, 3 maja 2017

Ogród w lustrzanym odbiciu

fot. Gina Sanders
Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie lustro. Ot rzecz tak powszechna w każdym domu, że nie zwracamy już na nie większej uwagi. W salonach pełni funkcje ozdobne, w przedpokojach i łazienkach - praktyczne. Służy budowaniu nastroju i powiększaniu przestrzeni lub po prostu umożliwia nam przejrzenie się.

A co powiecie na lustro w ogrodzie?
Moja romantyczna natura (ups, wydało się), na hasło "lustro w ogrodzie" od razu podsuwa mi obraz cienistego zakątka, obrośniętego bluszczem, trochę zapomnianego i przez to tajemniczego. Oczami wyobraźni widzę taflę lustra ukrytą we wnęce muru, która mami i pokazuje w swoim odbiciu nieskończoną głębię ogrodu. Samo lustro jest nadgryzione zębem czasu. Lekko sczerniałe. Jakby czekało, aż je odnajdę i odgarnę zaborcze pędy bluszczu. I ta niepewność, co zobaczę, gdy się w nim przejrzę... Tylko ja i to miejsce, gdzie z trudem docierają pojedyncze promienie słońca... Czy już czujecie się jak Alicja po drugiej stronie lustra? Tak. To dobrze. Oznacza to, że odbieramy na podobnych falach 😉. Jeśli nie, nie przejmujcie się. Obejrzyjcie zdjęcia, które dla was wybrałam i doczytajcie tekst do końca, a kto wie, jakie pomysły i emocje podsunie wam połączenie waszej wyobraźni i wrażliwości. Zapewniam was, że lustro w ogrodzie ma wiele twarzy. Odkryjmy kilka z nich.

źródło: Garden Metal Vintage Style

IDEA I TROCHĘ HISTORII

Nie wiem kto ani gdzie, pierwszy na świecie zastosował lustro w ogrodzie. Wiem natomiast, że samo lustro jest bardzo starym wynalazkiem, liczącym ponad 8000 lat. Za pierwsze lustra uznaje się polerowany obsydian (zastygła lawa wulkaniczna, tzw. naturalne szkło). Lustra szklane wynaleźli - pomiędzy X - VII wiekiem p.n.e. - Fenicjanie. Jednak dopiero Wenecjanie, wiele stuleci później, bo w XVI wieku, dzięki umiejętności wytwarzania bardziej przezroczystego szkła, zaczęli produkować je na większą skalę. Do celów dekoracyjnych po raz pierwszy użyto ich we Francji, we wnętrzach barokowych pałaców. Tylko kwestią czasu było zastosowanie ich w ogrodach. Wiadomo, człowiek jest istotą pomysłową, a jeśli na dodatek jest ogrodnikiem... to nie mogło skończyć się inaczej. 

Po co nam lustro w ogrodzie? 
Przede wszystkim, by stworzyć iluzje dodatkowej przestrzeni. Umiejętnie umieszczone lustro doświetli nam ciemne zakamarki ogrodu, podkreśli fakturę i kolor roślin, wprowadzi element tajemniczości i pobudzi nasze zmysły, spotęguje wrażenie obfitości roślin. Umieszczone na końcu osi widokowej sprawi, że będzie nam się wydawało, iż ogród rozpościera się dalej. A umieszczone równo z ziemią stworzy iluzję drzwi i przejścia do innego ogrodu.

źródło: benner-design.com

CENNE WSKAZÓWKI

Przed lustrem i wokół niego powinno rosnąć dużo roślin. Samotnie stojące zwierciadło w ogrodzie będzie wyglądało co najmniej dziwnie. Ważne jest, by umieścić je w takim miejscu, gdzie nie będą padać bezpośrednio na nie promienie słoneczne. Lustro może wtedy oślepiać i działać jak soczewka skupiająca, i w efekcie doprowadzić do powstania oparzeń na roślinach. Montujemy je pod takim kontem, by nie móc się w nim przejrzeć, lekko pochylone w dół i bok. Pamiętajmy, by ustawić je tak, by odbijało ładny fragment naszego ogrodu. Najlepiej wodę, piękne rośliny lub ciekawą dekorację np. rzeźbę. Duże tafle luster mogą stanowić realne zagrożenie dla ptaków, które zwiedzione odbiciem po prostu rozbiją się o jego powierzchnię. W takich przypadkach konieczne jest umieszczenie w pobliżu lustrzanej ściany, w celach odstraszających, wizerunku ptaka drapieżnego. Najbardziej newralgiczną częścią lustra są jego "plecy", które są wrażliwe na wodę. Dlatego też lustro powinno zostać umieszczone w specjalnej wnęce muru, ewentualnie zabezpieczone od góry okapem, bądź też oprawione w ramę, która ochroni je przed podciekaniem wody. Tak zabezpieczone będzie służyło nam długie lata.

JAKIE LUSTRO WYBRAĆ? 

Lustro do ogrodu nie musi być jakimś specjalnym... Możemy użyć po prostu grubszego lustra łazienkowego. Alternatywą dla szklanych luster są, coraz bardziej popularne, lustra z plexiglasu lub z akrylu. Są lżejsze od luster szklanych, bardziej odporne na zmienne warunki atmosferyczne i co ważne - nie tłuką się. Cecha niezbędna w przypadku zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom. Równie ważna, jeśli nie ważniejsza od samego lustra, jest jego oprawa. To często rama robi nam efekt "wow" i jest tym elementem najbardziej przyciągającym wzrok.

źródło: pinterest.com

MIEJSCE

Jak już wspomniałam wcześniej, lustro możemy umieścić we wnęce muru lub ściany. Gdzie jeszcze? Dobrym miejscem do powieszenia lustra będzie ogrodzenie. Możemy również ustawić je przy wysokim żywopłocie. Pięknie będzie wyglądało przy ściennej fontannie lub przy sadzawce, ale takiej o formalnym kształcie.

źródło: pinterest.com

Lustro na patio? Czemu nie? Będzie wyglądało świetnie. Powieszone w odpowiednim miejscu doda elegancji i klimatu. I nie ma tu większego znaczenia, czy patio będzie urządzone w stylu nowoczesnym, czy kolonialnym. Lustro pasuje wszędzie. Jedynie jego nieodpowiednio dobrana do danego stylu rama, może wywołać estetyczny zgrzyt.

źródło: pinterest.com

źródło: Diy and Crafts Magazine

Lustra możemy użyć również do dekoracji tarasu lub balkonu. Może to być duże stojące zwierciadło w pięknej ramie lub niewielkie okrągłe lusterko powieszone na łańcuszku, bezpośrednio na ścianie. Wielkość lustra powinna być uzależniona od powierzchni samego tarasu/balkonu.

fot. Jason Busch

Kolejnym ciekawym pomysłem na zastosowanie lustra są fontanny ścienne, w których woda spływa bezpośrednio po powierzchni tafli. Taki "wodospad" to dwa w jednym; odbicia i refleksy świetlne oraz dodatkowo przyjemny szum spływającej wody. Ech... po prostu cudnie.


źródło: cantikala.me

LUSTRZANE DEKORACJE

W miejscach, gdzie nie możemy umieścić lustrzanej tafli, świetnie sprawdzą się np. meble z lustrzanymi elementami oraz różnego rodzaju dekoracje: metalowe kule - tak modne ostatnio, czy też artystyczne przedmioty, do których stworzenia wykorzystano fragmenty stłuczonego lustra.


źródło: pinterest.com

źródło: nshome.pl

źródło: gardendrama.wordpress.com
Sami widzicie, jak wiele możliwości daje nam, z pozoru tak zwyczajny przedmiot, jakim stało się lustro. Wystarczy użyć go w niebanalny sposób, by zadziała się magia. I rzecz zwykła, stała się niezwykła. Biegnijcie zajrzeć na swoje strychy i do piwnic. Może gdzieś tam w kącie stoi zapomniane lustro. Zdejmijcie z niego pajęczynę, zdmuchnijcie kurz pokoleń. Wynieście je na światło dzienne i odmieńcie nim swój ogród. A później stańcie przed nim i zapytajcie: lustereczko, powiedz przecie, czyj ogród najpiękniejszy w świecie?