Post, jakiego jeszcze nie było!
Stało się. Dopadła mnie jesienna melancholia. Albo najzwyczajniej w świecie się starzeję. Tfu! Okropne słowo. Bardziej udanie chyba będzie powiedzieć, dojrzewam... Tak, zdecydowanie lepiej brzmi, prawda? Dojrzewanie kojarzy się z winem. A każdy przecież zna to powiedzenie, że im wino starsze, tym lepsze! Hm... mimo wszystko, trzymajmy się jednak wersji, że to melancholia. Słowo na literę S, póki co wykreślam ze swojego słownika. 😉
Zatem melancholia dopadła mnie tydzień temu. Podstępna jest, nie zapowiedziała się, tylko wzięła z zaskoczenia. Jej symptomy rozpoznałam u siebie po wizycie w pewnym zapomnianym przez ludzi miejscu. Samo miejsce nie ma tu jakiegoś szczególnego znaczenia, bo w każdym innym, zapomnianym przez Boga, zapewne poczułabym się równie nostalgicznie. Słowem kluczem jest "zapomnienie".
Trafiłam w to opuszczone miejsce przypadkiem... A może i nie... Fajnie jest myśleć, że czekało własnie na mnie, bym jej dostrzegła, uwieczniła i Wam opisała. Buszując tam z aparatem, wcale nie planowałam tego wpisu. Dopiero wywołując zdjęcia w cyfrowej ciemni, doszłam do wniosku, że może warto je pokazać i opowiedzieć o nastroju, jaki mnie tam ogarnął. Jak zapewne się już domyślacie, dzisiejszy wpis nie będzie z typu poradnikowych. Ba! Nawet nie będzie za bardzo o tematyce ogrodniczej. Nie tym razem. Dziś pozwólcie, że napiszę o przemijaniu w życiu i w przyrodzie. Pogoda za oknem wybitnie sprzyja snuciu refleksji. Tempo życia zwalnia, szybko robi się ciemno, wieczory są dłuższe... Spadają liście z drzew, przyroda przygotowuje się do zimy. Nie dziwcie się zatem, każdego mogło dopaść. Poza tym, czy to coś złego poddać się na krótką chwilę melancholii? Nie sądzę. Nostalgia jest nam tak samo potrzebna, jak każde inne uczucie w życiu, byle nie trwała zbyt długo. 😉
Złocień różowy. Jak dobrze się przyjrzycie to w jego płatkach dostrzeżecie ukrytego ślimaka |
To była niedziela, przedpołudnie. Było zimno i pochmurno. I plener fotograficzny, na który zostałam zaproszona, i który zapewne uznałabym za nieudany, gdyby nie to miejsce. Kilkanaście kilometrów za miastem, las, zarośnięta boczna droga i nieogrodzona działka z budynkami w zaawansowanym stadium ruiny. Taki trochę urbex. Budynki, a właściwie w większości szopy, nie szczególnie mnie zainteresowały, ale mniej więcej pośrodku działki, przed budynkiem mieszkalnym, obecnie już bez dachu, okien i drzwi, w chaszczach zobaczyłam kwiaty. Żywe świadectwo istniejącego tam wcześniej ogródka. Wysokie astry, badyle przekwitłej nawłoci, żółte główki słonecznika bulwiastego i dużo różnych traw. A nawet kwitnący jeszcze złocień różowy. Wszystko mocno zarośnięte, ale jakże malownicze. Fotografowałam i wyobrażałam sobie starszą panią w chustce na głowie, pochyloną nad grządką z motyką w dłoni. Dlaczego akurat starszą panią? Nie wiem, może ze względu na kwiaty, które tam rosły. A może z uwagi na ten pochylony płot...
Pytania: ciekawe kto tu mieszkał i jak mu się żyło? - nasunęły się niejako same. I pewnie nie byłoby dzisiejszego wpisu, gdybym w swoich rozważaniach, nie posunęła się o krok dalej. Zaczęłam bowiem się zastanawiać, jak za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, będzie wyglądał mój własny ogródek. A czy Wy kiedykolwiek zastanawialiście się, co się stanie z waszym ogrodem, kiedy Was już zabraknie? Chodząc po tym opuszczonym przez ludzi miejscu, czyimś domostwie, nieustannie zadawałam sobie to pytania, jak mój ogródek będzie wyglądał za... 50 lat? Czy będzie jeszcze istniał? Czy będą się nim zajmowały kolejne pokolenia? Czy może jednak nikt nie będzie miał serca do tego kawałka ziemi i pozostawi je samemu sobie? Czy przypadkiem nie stanie się po prostu zarośniętym nieużytkiem, gdzie tylko najsilniejsze gatunki przetrwają? Miejscem może i malowniczym, dla jakiegoś podobnego do mnie fotografa, ale tak naprawdę zupełnie opuszczonym. Pytanie o ogród to oczywiście tylko wstęp do kolejnych pytań. Jak będzie wyglądał dom, za te ileś tam lat? Czy przetrwa i będzie służy kolejnym pokoleniom? Czy coś po mnie pozostanie? Czy ktokolwiek będzie o mnie pamiętał? Pytania stare, jak sama ludzkość. Czasem warto jednak sobie je zadać.
Plamy fioletu i żółci na tle wypłowiałych traw. Sama lepiej bym tego nie wymyśliła |
Ludzie życie może potoczyć się bardzo różnie. Choroba, bieda, zła wola innych ludzi, śmierć osób nam bliskich, to tylko niektóre z przyczyn ludzkich nieszczęść. Może i nie mamy większego wpływu na nie, ale zawsze możemy starać się tak pokierować swoim życiem i wyborami, by pytania o przyszłość nas nie zasmucały. Kto z Was na moje pytanie o to, jak będzie wyglądał Wasz ogród, kiedy Was już zabraknie, wyobraził sobie drzewa, które niedawno zasadziliście, jako wielkie i majestatyczne? Albo swoje dzieci lub wnuki, które stoją przy pięknym krzewie róży i wspominają, że to była Wasza ulubiona róża? Są tu tacy? Jestem przekonana, że są. I myślę, że śmiało możecie nazwać się szczęściarzami! Tym z Was, których jednak moje pytanie zasmuciło, powiem tak, jeszcze nic straconego! Nigdy nie jest za późno, by uczynić swoje życie lepszym. Nie jest to proste, ale na pewno wykonalne.
Nawet kolor rdzy na studni współgra z fioletem jesiennych astrów |
PS. Hmm, wydaje mi się, że po mojej melancholii nie ma już śladu. Najwyraźniej blogowanie i ciepłe myśli o wiośnie czynią cuda! 😊