piątek, 26 lipca 2019

Wyspa Daliowa we Wrocławiu

Piet Oudolf

Przed lipcowym wyjazdem do Wrocławia nie miałam pojęcia, że istnieje takie miejsce, jak Wyspa Daliowa. Trafiłam na ten skrawek lądu zupełnie przypadkiem, podążając z przyjaciółmi z Ostrowa Tumskiego, przez most Piaskowy, w kierunku wrocławskiego rynku. Rok temu będąc w stolicy Dolnego Śląska, minęłam wyspę dwukrotnie i nawet nie zaszczyciłam jej spojrzeniem. A wystarczyło skręcić tuż przed mostem w prawo, by "wpaść" na szumiące rabaty pełne jeżówek. Gapa ze mnie 😉. Na szczęście, tym razem, jakaś siła wyższa nade mną czuwała i nie pozwoliła mi już przejść koło wyspy obojętnie. W dalszej części artykułu przeczytacie o tym, co tam zobaczyłam, czego się dowiedziałam i dlaczego tak zachwyciło mnie to miejsce. Zapraszam.

WYSPA DALIOWA

Wyspa Daliowa jest naprawdę wyspą i można na nią dotrzeć tylko przez Wyspę Piasek. Jest najmniejszą z grupy wysp wschodnich na rzece Odrze we Wrocławiu. Przez lata zaniedbana i zapomniana nie przyciągała do siebie ani wrocławian, ani turystów. Na szczęście włodarze miasta sobie o niej przypomnieli i postanowili ten smutny stan rzeczy zmienić. Po trwającej ponad pół roku rewitalizacji obszarowej, w czerwcu 2017 roku oddano do dyspozycji mieszkańców i turystów zupełnie odmienione miejsce, moim zdaniem kolejną wizytówkę Wrocławia. Jeszcze w latach 20. XX wieku Wyspa Daliowa była zabudowana i zamieszkała. Po zniszczeniach wojennych została odbudowa i zagospodarowana, ale już jako teren zielony, gdzie mogli się spotykać mieszkańcy miasta. Od lat 80. i po powodzi w 1997 roku wyspa ulegała stopniowej degradacji. Poza zaniedbaną roślinnością i stosami gruzu i śmieci na wyspie nie było niczego innego.

jeżówki, trawy ozdobne, Piet Oudulf

JAK TO SIĘ ROBI WE WROCŁAWIU?

Nie widziałam Wyspy Daliowej przed rewitalizacją, dlatego też nie mogę, napisać Wam jak bardzo spektakularna była to zmiana. Dotarłam natomiast do zdjęć tego miejsca sprzed 2017 roku i tylko na tej podstawie stwierdzam, że Wyspa Daliowa przeszła naprawdę niesamowitą metamorfozę. Wcześniej były tam tylko zaniedbane drzewa, krzewy i wymagający pilnej interwencji trawnik. Co zmieniono? Tak naprawdę prawie wszystko. Zachowano tylko większość swobodnie rosnących na wyspie drzew owocowych i ozdobnych. Poddano je zabiegom pielęgnacyjnym. Wytyczono nowe ścieżki, które swoim przebiegiem i kształtem dopasowano do rosnących drzew oraz zachowano częściowo trawnik pod miejsce spotkań dla mieszkańców. Największa zmiana to oczywiście wprowadzenie dużych i lekko wyniesionych (50 cm) rabat bylinowych oraz duża, przykuwająca wzrok instalacja rzeźbiarska "Nawa". Patrząc na rabaty o naturalnym, dzikim, łąkowym charakterze, nie trudno odgadnąć czym i kim inspirowały się osoby, które je projektowały. Główną inspiracją przy doborze roślinności były oczywiście projekty znanego holenderskiego projektanta ogrodów Pieta Oudulf'a oraz słynny park High Line w Nowym Jorku, utworzony na nieużywanej linii kolejowej w zachodnim Manhattanie. 

Piet Oudolf

RABATY W STYLU PIETA OUDOLF'A

Piet Oudolf jest znanym holenderskim projektantem ogrodów. Słynie przede wszystkim z dużych założeń ogrodowych, które zaprojektował w wielu miejscach na świecie. To właśnie Oudolf przyczynił się do rozpowszechnienia, tak modnego w ostatniej dekadzie, trendu w projektowaniu rabat inspirowanych naturalnymi łąkami, gdzie obok miękko falujących traw, rosną kolorowe byliny i rośliny dziko występujące w danej okolicy. Oudolf, jak nikt inny wcześniej, potrafi z ogromnym wyczuciem łączyć rośliny ozdobne z roślinami do niedawna uważanymi za chwasty.

jeżówki, trawy ozdobne, Piet Oudolf

Nie jest tajemnicą, że jestem fanką holenderskiego projektanta, stąd też wynika cały ten mój zachwyt Wyspą Daliową, na której łącznie utworzono ponad 615 m kw. mieszanych rabat bylinowych i posadzono 7,5 tys. roślin. Tę ilość widać gołym okiem. W dwa lata po otwarciu wyspy dla zwiedzających rośliny są bujne i "wylewają się" ze swoich grządek, skutecznie przy tym ograniczając wzrost ewentualnych chwastów i znacząco redukując ilość potrzebnych zabiegów porządkowych i pielęgnacyjnych. Kolorystykę rabat dopasowano do istniejących na wyspie drzew. W szczególności do kwitnących na biało i różowo drzew owocowych. Oprócz bieli i różu wprowadzono akcenty żółte i fioletowe. Same rabaty o miękkiej linii brzegowej ładnie "opływają" ścieżki oraz plac, na którym stoi "Nawa" (rzeźba znanego polskiego artysty, architekta i projektanta - Oskara Zięty). Udało mi się nawet wyszperać dla Was w sieci wykaz posadzonych na wyspie roślin. Do nasadzeń użyto:
  • jeżówki purpurowej "Magnus Superior",
  • jeżówki purpurowej "White Swan",
  • łubinu trwałego "The Chatelaine",
  • perowskii "Blue Spire",
  • szałwii omszonej "Caradonna",
  • czosnku aflatuneńskiego "Purple Senstaion",
  • czosnku główkowatego,
  • trzcinnika krótkowłosego,
  • trzcinnika ostrokwiatowego "Karl Foerster",
  • ostnicy Jana,
  • oraz kopru włoskiego "Purpureum".

Piet Oudolf

jeżówki, trawy ozdobne

Wszystkie zasadzone na wyspie rośliny są ogólnie dostępne w szkółkach, nic nie stoi zatem na przeszkodzie, by taką rabatę stworzyć we własnym ogrodzie. Właściwie prawie nic. Bo jeśli tak jak ja, nie macie już wolnego miejsca w ogrodzie, to rzeczywiście może być trudno 😉. Z dokumentacji biura projektowego, odpowiedzialnego za projekt rewitalizacji wyspy, wyczytałam, że nie tylko kolorystyka roślin decydowała o ich wyborze, ale również atrakcyjność przez większą część roku, ze szczególnym uwzględnieniem zimy. Wyobrażacie sobie te wszystkie trawy i jeżówki przyprószone śniegiem lub skrzące się od szronu? Bo ja tak; bez trudu. Po prostu bajka...

Oprócz rabat coś jeszcze spodobało mi się w tej realizacji. Duży plus za ścieżki wykonane z TerraWay - mineralno-żywicznej nawierzchni wodoprzepuszczalnej oraz z luźnego kruszywa naturalnego. Jak dobrze, że nikt nie wpadł na pomysł użycia tam kostki brukowej, której w naszym kraju wręcz się nadużywa i którą brukuje się dosłownie wszystko. To dopiero byłaby zgroza!

jeżówki, trawy ozdobne, Piet Oudolf

Reasumując. Jeśli mieszkacie we Wrocławiu lub wybieracie się do tego pięknego miasta, koniecznie tam zajrzyjcie (oczywiście, jeśli dotąd tego nie zrobiliście 😉). Ostrzegam, kręci się tam sporo ludzi. Bo miejsce piękne, a i znajdująca się na wyspie instalacja rzeźbiarka Zięty, przyciąga tłumy chcących zrobić sobie w jej pobliżu zdjęcie. Sama sobie takie zrobiłam 😉. I oto chyba przede wszystkim chodziło, w całej tej rewitalizacji obszarowej wyspy, by znów przyciągała ludzi, by już nikt nie omijał jej szerokim łukiem. Wiem, że wielu wrocławian było oburzonych kwotą, za jaką odrestaurowano wyspę i kwotą, jaką miasto zapłaciło za rzeźbę Zięty (łącznie 1 mln 348 tys. złotych), ale moim skromnym zdaniem, jako turystki i miłośniczki pięknych ogrodów i wszystkiego co zielone, było warto! Jako łodzianka zazdroszczę mieszkańcom Wrocławia tego cudownego miejsca (i kilku innych również 😉).


PS Czy ktoś z drogich czytelników może wie, skąd wzięła się nazwa wyspy? Mimo wzmożonych poszukiwań nie udało mi się, znaleźć odpowiedzi na to pytanie a ciekawa jestem okrutnie. Więc jeśli ktoś z Was wie, to proszę uprzejmie tą wiedzą ze mną się podzielić. Do usłyszenia!

poniedziałek, 1 lipca 2019

Lawendowy raj na Kujawach

lovenda kujawska

Od zawsze lawenda kojarzyła mi się z Prowansją. To pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy, kiedy słyszę to słowo. Wiele lat temu, będąc na południu Francji, mogłam podziwiać pola lawendy ciągnące się po horyzont. Do dziś pamiętam ten intensywny zapach lawendy zmieszany z bryzą morską. Przeżycie jedyne w swoim rodzaju i mocno zapadające w pamięć. Od wczoraj do tego wspomnienia dołączyło nowe, tym razem związane już z Polską. Zauważyłam bowiem, że od kilku lat sukcesywnie przybywa w naszym kraju miejsc, w których z powodzeniem uprawia się tę śródziemnomorską krzewinkę. Dziś zapraszam Was właśnie do takiego miejsca. Na Kujawy, niedaleko Inowrocławia, do miejscowości Leszcze, położonej pośród pól i w bliskim sąsiedztwie trzech jezior.

LOVENDA KUJAWSKA

lovenda kujawska

"Lovenda Kujawska" to nazwa plantacji. Dzięki uprzejmości właścicielski, pani Karoliny Grontkowskiej, miałam przyjemność ją odwiedzić i sfotografować. A było co fotografować! Wierzcie mi, miałam duże trudności z wyborem zdjęć do tego wpisu. W trosce o Wasze nadgarstki, które moglibyście sobie nadwyrężyć podczas przewijania strony, ograniczyłam ich ilość do niezbędnego minimum 😉. Gdybyście jednak poczuli niedosyt, to na końcu wpisu zamieszczę link, odsyłający do strony plantacji, gdzie znajdziecie ich dużo więcej.

PARĘ SŁÓW O PLANTACJI

lovenda kujawska

"Lovenda Kujawska" została założona w 2013 roku. Na prawie jednohektarowym polu uprawiane jest kilkanaście odmian lawendy, różniących się kolorem, wysokością, pokrojem i właściwościami. Szczerze mówiąc, dostałam tam oczopląsu i nie potrafię powiedzieć, która z odmian podobała mi się najbardziej. Skłaniam się w kierunku tych dwóch; odmiany 'Ellagance Purple' i 'Hidcote Blue Strain'. Pierwsza ma kwiaty ciemnoniebieskie wpadające w fiolet, druga - w intensywnym niebieskim kolorze. Obie należą do lawend średniowysokich (ok. 50 cm). Krzewinki mają ładny, zwarty pokrój i intensywnie kwitną, przyciągając rzeszę trzmieli, motyli i pszczół.

lovenda kujawska

lovenda kujawska

Na miejscu dowiedziałam się, że czynnikami decydującym o sukcesie uprawy lawendy w naszym kraju są przede wszystkim:
  • wybór odpowiednich odmian, a więc takich, które wytrzymują nasze zimy; są to głównie odmiany lawendy wąskolistnej,
  • gleba przepuszczalna o odczynie obojętnym lub lekko zasadowym, 
  • pełne nasłonecznienie,
  • oszczędne podlewanie i nawożenie; lawenda szczególnie źle znosi podlewanie od góry i nie toleruje stojącej wody.
  • dosyć moce cięcie krzewinek w marcu.

lovenda kujawska

Plantancja "Lovenda Kujawska" to nie tylko piękne pole lawendy. To miejsce, gdzie organizowane są liczne warsztaty dla dzieci i dorosłych. Podczas takich spotkań możemy nauczyć się wyplatać wianki, własnoręcznie wykonać zapachową saszetkę, dowiedzieć się jak uzyskać z lawendy olejek i jakie są jego właściwości lecznicze oraz nauczyć się wypiekać kruche ciasteczka z dodatkiem lawendy. Dla dzieci przygotowano atrakcje w postaci kina bambino (pokaz slajdów), zabaw podwórkowych oraz nauki skręcania kwiatów z bibuły. Ponadto na miejscu działa sklepik, w którym można zaopatrzyć się w wiele produktów, których głównym składnikiem jest oczywiście lawenda. Są to m.in. kule odstraszające mole, olejki i woda lawendowa, syrop lawendowy, relaksujące opaski na oczy oraz sól do kąpieli. Wszystko handmade. Większość tych produktów można nabyć online, o tutaj.

lovenda kujawska, buszując w ogrodzie

Warsztaty to nie wszystko, co "Lovenda Kujawska" ma do zaoferowania. Raz w roku, na początku lipca organizowany jest Festiwal Lawendy na Kujawach. Najbliższy odbędzie się 6 lipca, więc jest jeszcze parę dni, by zaplanować sobie wizytę. Podczas festiwalu odbywają się liczne imprezy; na stronie internetowej plantacji czytamy, że są to m.in.: "pokaz destylacji olejku lawendowego, warsztaty wicia lawendowych wianków i wrzecion oraz konkurs cięcia lawendy na czas. Poza tym można skosztować lawendowych i wiejskich specjałów, posłuchać klimatycznej muzyki i uczestniczyć w spotkaniach z ciekawymi ludźmi, którzy dzielą się swoimi pasjami takimi jak zielarstwo i naturalna kosmetyka."


lovenada kujawska, buszując w ogrodzie


ZACHWYTOM NIE BYŁO KOŃCA

lovenda kujawska, buszując w ogrodzie

Plantacja lawendy to również raj dla fotografów. Sesje ślubne, rodzinne i modowe w otoczeniu zagonów lawendy, to dziś gorący trend w fotografii plenerowej. "Lovenda Kujawska" wychodzi naprzeciw temu zapotrzebowaniu. Będąc na terenie plantacji, sama byłam świadkiem licznych sesji fotograficznych. Więc jeśli marzą się Wam zdjęcia w fioletowo-niebieskich obłokach kwiatów, to nie zwlekajcie zbyt długo. Macie czas mniej więcej do połowy lipca. Kolejnym terminem jest wrzesień, kiedy to lawenda powtarza kwitnienie.


A teraz informacja, która zapewne zainteresuje ogrodników. Na terenie plantacji można zakupić sadzonki lawendy w kilkunastu odmianach. Ich ceny oscylują w granicach 4 - 8 złotych za sadzonkę. Sam wybór odmian jest imponujący. Sprzedawane są przede wszystkim odmiany lawendy wąskolistnej i lawandyny, czyli lawendy pośredniej, w tym najbardziej chyba znanej odmiany 'Grosso', która osiąga 100 cm wysokości. Jednak aby "załapać się" na sadzonki, najlepiej je sobie zaklepać, bo rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Ja się już nie załapałam. Może i dobrze, bo szczerze mówiąc, mój mały ogród pęka już w szwach 😉.

lovenda kujawska, buszując w ogrodzie

Spędziłam w "Lovendzie Kujawskiej" kilka cudownych godzin, spróbowałam przepysznych kruchych ciastek z lawendą (polecam), zrobiłam ponad 300 zdjęć, nawdychałam się świeżego powietrza przesączonego zapachem lawendy, byłam świadkiem kilku niezwykłych sesji fotograficznych oraz jednego z piękniejszych zachodów słońca, jakie ostatnio widziałam. Ponadto nabyłam obłędnie pachnącą sól do kąpieli. Krótko mówiąc, to najlepiej spędzone kilka godzin w minionym tygodniu a może i w całym czerwcu. Lepiej nie mogłam trafić. Z tego miejsca pragnę podziękować pani Karolinie, założycielce tego niezwykłego przedsięwzięcia, za serdeczne przyjęcie i oprowadzenie po plantacji. Dzięki temu mógł powstać niniejszy artykuł.

A Wy moi drodzy "zaglądacze" blogowi proszę, dajcie mi znać w komentarzach pod postem, czy znacie inne pola lawendowe w naszym kraju? Chętnie odwiedzę z aparatem jeszcze któreś 😊.

Pozdrawiam.
Monika
_____________________
Obiecany link do strony plantacji - www.lovendakujawska.pl

czwartek, 21 marca 2019

Śnieżycowy Jar - cud natury

śnieżyca wiosenna

Dziś już nie pamiętam, skąd dowiedziałam się o istnieniu tego niezwykłego miejsca. Zapewne była to jakaś wzmianka, na którą kilka miesięcy temu przypadkiem trafiłam, przeglądając strony internetowe. Od tamtej pory w mojej głowie kiełkował plan; chytry plan pojechania w okolice Poznania i zobaczenia tego cudu na własne oczy. Musiałam się tylko uzbroić w cierpliwość, co biorąc pod uwagę mój charakter, wcale łatwe nie było. Co kilka dni sprawdzałam informacje, czy śnieżyca już zakwitła i w połowie marca w końcu się doczekałam. W niedzielny ranek bladym świtem, wyruszyłam w kierunku Poznania, trzymając kciuki za prognozy pogody, które obiecywały wyjątkowo ciepły i słoneczny dzień. W trzy godziny przejechałam ponad 200 km i "już" prawie byłam na miejscu. Jeszcze tylko szybka zmiana obuwia na kalosze, dwukilometrowy spacer lasem wśród gęstniejącego z każdą minutą tłumu podobnych do mnie maniaków spragnionych obcowania z naturą w wiosennym anturażu, pokonanie kilku grząskich odcinków szlaku i oto moim oczom ukazała się czerwona tablica z napisem "Rezerwat Przyrody Śnieżycowy Jar". Byłam u celu.

śnieżyca wiosenna
zdjęcie zrobiłam około godziny 9 rano, kiedy to ilość osób zwiedzających rezerwat nie była jeszcze uciążliwa

Chyba nigdy wcześniej nie widziałam śnieżycy w jej naturalnym środowisku, a jeśli już, to na pewno nie w takiej ilości. To, co działo się później, po wejściu do samego rezerwatu, średnio pamiętam, po przyłożeniu bowiem oka do wizjera aparatu cały mój świat skurczył się do "tu i teraz", do tego jaru, niemalże w całości pokrytego gęstym dywanem biało kwitnącej śnieżycy wiosennej i niewielkiej strugi leniwie płynącej jego dnem. Bez reszty pochłonęło mnie fotografowanie, które z uwagi na panujące w jarze warunki nie było najłatwiejsze. Co chwilę czułam ukłucie irytacji. A to słońce zaszło za chmury, a to tłum ludzi nie pozwalał dostatecznie skupić się na zadaniu. Poza tym najzwyczajniej w świecie trudno było uchwycić piękno tych białych dzbanuszków zza taśmy, która broniła dostępu do jaru i samych śnieżyc. Musicie bowiem wiedzieć, że podziwianie śnieżyc w rezerwacie przypomina trochę oglądanie dzikich zwierząt na wybiegu w zoo. Można patrzeć, ale z dosyć daleka, lub  - uściślając - z bezpiecznej dla śnieżyc odległości. Pomimo tych trudności, udało mi się zrobić kilka zdjęć. Czy udanych? Oceńcie sami.

śnieżyca wiosenna

śnieżyca wiosenna, Leucojum vernum


GARŚĆ INFORMACJI O ŚNIEŻYCOWYM JARZE

Starczanowo
droga do rezerwatu

Rezerwat Przyrody Śnieżycowy Jar znajduje się na terenie leśnictwa Starczanowo. Można do niego dotrzeć pieszo lub rowerem od strony Uchorowa, lub tak jak ja - od strony Starczanowa. Ponieważ rezerwat znajduje się na terenie czynnego poligonu wojskowego, wejść do niego można tylko w niektóre weekendy, kiedy to nie są prowadzone ćwiczenia wojskowe. Informacje o tym, kiedy można zobaczyć kwitnące śnieżyce, nie ryzykując przy tym własnego zdrowia i życia, znajdziecie na stronie nadleśnictwa Łopuchówko oraz na profilu facebook'owym rezerwatu, gdzie ponadto na bieżąco publikowane są informacje o fazie kwitnienia śnieżyc. Szlak prowadzący do jaru jest bardzo dobrze oznaczony, wystarczy kierować się oznaczeniami z logo rezerwatu, czyli graficznym wizerunkiem kwitnącej śnieżycy wiosennej. Poza kilkoma miejscami, w których rzeczywiście kalosze się przydały, bo błoto było duże, szlak przyjemnie biegnie leśnym duktem i jest łatwy do przejścia. W drodze do jaru spotykałam rodziny z małymi dziećmi w wózkach, osoby na rowerach i z kijkami oraz osoby starsze, również takie poruszające się o lasce lub na wózku inwalidzkim.

Starczanowo


ŚNIEŻYCA WIOSENNA

A teraz kilka słów o samej śnieżycy wiosennej (Leucojum vernum). Ta urocza roślina zakwita wczesną wiosną, w marcu i kwietniu. Lubi wilgotne i próchnicze gleby oraz chłodne stanowiska półcieniste. Jest rośliną mrozoodporną i długowieczną, osiągającą wysokość 30 cm. W Polsce śnieżyca wiosenna objęta jest ochroną częściową. Ponieważ jest typową rośliną górską i na niżu występuję wyjątkowo rzadko (tylko w dwóch miejscach w Polsce), przypuszcza się, że na tym terenie, została posadzona ludzką ręką w końcu XIX wieku. Znalazła tu bardzo dogodne warunki do wzrostu, wykazując cechy ekspansywności. Dzięki temu, co roku możemy podziwiać jej coraz większe połacie. Jak głosi jedna z tablic w rezerwacie, tutejszy obszar występowania śnieżycy wiosennej został objęty ochroną w 1975 roku, a obecna powierzchnia rezerwatu wynosi ponad 9 ha, obejmując swoim terytorium zbocze jaru schodzącego w kierunku doliny Warty. To właśnie zbocze tego jaru i grząski brzeg strumyka pokrywa się wiosną bielą kwiatów śnieżycy.

rezerwat śnieżycowy jar

w swoim żywiole
rezerwat śnieżycowy jar

Jeśli chcecie osobiście zobaczyć śnieżycowy jar, to nie zwlekajcie zbyt długo. Śnieżyca kwitnie około 3 tygodni i jest w tej chwili w pełnym rozkwicie. Sprawdźcie, czy w najbliższy weekend będzie możliwe wejście do rezerwatu i  ruszajcie w drogę. Z dużą liczbą odwiedzających należy się pogodzić, chętnych jest wielu, a ograniczenie wejść tylko do samych weekendów jest co prawda utrudnieniem, ale nie aż takim, by odmawiać sobie takiego widoku. Ja nie żałuję i szczerze polecam spacer w tym miejscu. A na koniec, żeby trochę przełamać biel bijącą ze zdjęć powyżej, zamieszczam fotkę niebieskiej przylaszczki, którą udało mi się wypatrzeć tuż na skraju lasu. Do miłego.

rezerwat śnieżycowy jar