poniedziałek, 10 grudnia 2018

Urządzamy przedogródek

PROPOZYCJA NASADZEŃ


Dziś podrzucę Wam dwa pomysły na urządzenie ogródka przed domem, tak by stał się jego wizytówką, przyciągał spojrzenia przechodniów i cieszył oczy Waszych gości. Są to propozycje dla miłośników jeżówek i traw oraz róż i lawendy. Zaproponowane przeze mnie nasadzenia możecie potraktować jak inspirację i punkt wyjścia to samodzielnego zaplanowania przedogródka. Możecie wybrać dokładnie te rośliny, które Wam zaproponowałam lub tylko niektóre z nich. Pełna dowolność. Ważne byście planując swój ogród frontalny, pamiętali o kilku podstawowych zasadach:
  • styl ogrodu powinien nawiązywać do stylu architektonicznego budynku mieszkalnego; ogródek w stylu wiejskim raczej nie będzie pasował do domu o nowoczesnej bryle.
  • Im mniejszy mamy przedogródek, tym decydujemy się na mniejszą ilość gatunków roślin. Dzięki temu unikniemy efektu "przeładowania" i chaosu. 
  • Dobieramy rośliny pod względem warunków, jakie panują w naszym ogrodzie przed domem. Jeśli położony jest od strony południowej, wybieramy rośliny, które wytrzymają pełne nasłonecznienie przez większość część dnia.
  • Dobieramy rośliny tak, by zapewnić swojemu ogrodowi atrakcyjność przez cały rok. Goła ziemia na rabatach w okresie zimowym i wczesnowiosennym nie wygląda zbyt atrakcyjnie, dlatego też warto sadzić rośliny zimozielone lub o kolorowych pędach. Więcej o tym, co zrobić by ogród wyglądał atrakcyjnie zimą, przeczytasz tutaj
  • Jeśli nie musicie, to nie urządzajcie przed domem miejsca zabaw dla dzieci; porozrzucane zabawki pociech, trampoliny i baseniki raczej nie są ozdobą ogrodową. Dobrze, aby takie miejsce dla dzieci znalazło się w innej części ogrodu, tej bardziej prywatnej. 
  • Fajnym uzupełnieniem nasadzeń w gruncie są rośliny posadzone w donicach, skrzynkach i innych pojemnikach ustawionych np. przy schodach, bądź też wzdłuż chodnika prowadzącego do drzwi frontowych. 


PROPOZYCJA I

dla miłośników traw ozdobnych i jeżówek


Prosta kompozycja złożona z ośmiu gatunków roślin. W tym konkretnym przypadku swoją prostotą nawiązuje do nowoczesnej bryły budynku mieszkalnego. Rośliny użyte do kompozycji:
  1. Brzoza pożyteczna 'Doorenbos' (drzewo o wyjątkowo dekoracyjnej śnieżnobiałej korze, pokrój stożkowy, ażurowy, wysokość od 5 do 10 m)
  2. Bukszpan wieczniezielony (krzew liściasty tolerancyjny co do stanowiska i gleby, wysokość od 1 do 2 m; dobrze znosi strzyżenie).
  3. Trzcinnik ostrokwiatowy 'Karl Foerster' (wieloletnia trawa o zwartym pokroju, sztywnych i wzniesionych źdźbłach, stanowisko słoneczne, tolerancyjna co do gleby, wysokość od 1 do 1,8 m).
  4. Trzęślica modra 'Moorhexe' (wieloletnia trawa tworząca zwarte kępy, kwiatostany pod koniec kwitnienia przybierają fioletowopurpurową barwę, wysokość od 0,5 do 1 m, stanowisko słoneczne, podłoże lekko wilgotne).
  5. Jeżówka purpurowa 'Alba' (bylina, wysokość od 0,5 do 1 m, pora kwitnienia: VII-IX, stanowisko słoneczne).
  6. Jeżówka żółta (bylina, wysokość od 0,5 do 0,8 m, pora kwitnienia: VII-X, stanowisko słoneczne).
  7. Dereń biały 'Eleganssima' (krzew liściasty tolerancyjny co do stanowiska i gleby, wysokość 3 m).
  8. Sosna kosodrzewina 'Benjamin' (roślina iglasta, wolnorosnąca o pokroju kulistym, wysokość od 0,5 do 1 m).

Zaproponowana powyżej kompozycja najefektowniej będzie wyglądać od lipca do października. Ponieważ zarówno jeżówki, jak i trawy ozdobne pojawiają się dosyć późno na rabacie, bo dopiero około kwietnia i maja, proponuję Wam - by zapewnić atrakcyjność rabacie również wczesną wiosną - obsadzić ją roślinami cebulowymi np. tulipanami, hiacyntami i krokusami. Gdy rośliny cebulowe przekwitną i zaczną zamierać ich części nadziemne, jeżówki i trawy będą już na tyle okazałe, by je zamaskować. Ponadto, zamiast bukszpanu możecie posadzić np. ostrokrzewy, a jeżówkę odmiany 'Alba' zastąpić np. rozchodnikiem okazałym.


PROPOZYCJA II

dla miłośników róż i lawendy


Miłośnikom róż i lawendy proponuję kompozycję złożoną głównie z bylin. Obok róż rabatowych i lawendy na rabacie swoje miejsce znalazły również ostróżki, szałwia omszona, dyptam jesionolistny, miskant chiński oraz naparstnica i czosnek olbrzymi. Rabaty utrzymane są w biało-fioletowo-różowej tonacji.
  1. Hortensja pnąca 'Cordifolia' (wolnorosnące pnącze o białych kwiatach, pora kwitnienia: VI-VII; stanowisko cieniste i półcieniste, pH podłoża: odczyn lekko kwaśny; wysokość od 2 do 3 m).
  2. Miskant chiński 'Heron' (kępiasta trawa o wiechowatych, białych kwiatostanach, pora kwitnienia: IX-X; stanowisko słoneczne, co do gleby tolerancyjna, wysokość: 1,8 m (bez kwiatostanów), od 2 do 3 m (z kwiatostanami).
  3. Ostróżka 'Black Knight' (bylina o niebieskofioletowych kwiatach, pora kwitnienia: VI-VII; stanowisko słonecznie i półcieniste, wysokość od 1 do 2 m).
  4. Róża 'Mainzer Fastnacht' (róża wielokwiatowa o kwiatach pełnych, barwy od jasnofioletowego do srebrnofioletowego, pachnąca, wysokość od 0,5 do 0,7 m, stanowisko słoneczne, pora kwitnienia: VI-X).
  5. Dyptam jesionolistny (bylina tworząca kępy, o kwiatach białych lub różowych, wysokość od 0,7 do 1 m, stanowisko słoneczne, pH podłoża: odczyn zasadowy, pora kwitnienia VI-VII).
  6. Lawenda wąskolistna (krzewinka o półkulistym pokroju i pachnących fioletowych kwiatostanach, wysokość od 0,3 - 0,5 m, stanowisko słoneczne, pH podłoża: odczyn zasadowy, pora kwitnienia: VII-VIII).
  7. Róża 'Lovely Fairy' (róża okrywowa o płożącym pokroju, kwiaty barwy intensywnie różowej, zebrane w kiście, stanowisko słoneczne, wysokość 0,5 - 0,7 m, pora kwitnienia: VI-X).
  8. Kocimiętka Fassena (bylina o srebrzystych pędach i liściach oraz lawendowych kwiatostanach, stanowisko słoneczne, wysokość 0,2 - 0,5 m, pora kwitnienia: VI-VIII).
  9. Róża 'Snow Ballet' (róża okrywowa o białych pełnych kwiatach, stanowisko słoneczne, wysokość 0,3 - 0,6 m, pora kwitnienia: VI - IX).
  10. Naparstnica purpurowa (roślina dwuletnia o dzwonkowatych kwiatach barwy białej lub jasnoróżowej, kwiatostany osiągają wysokość 0,7 - 1,2 m, stanowisko słoneczne lub półcieniste, kwitnie w drugim roku od posadzenia, pora kwitnienia V-VIII).
  11. Czosnek olbrzymi (roślina cebulowa o kulistych purpurowofioletowych kwiatostanach, stanowisko słoneczne, pH podłoża: lekko zasadowy, wysokość: 1 - 1,5 m, pora kwitnienia: VI).
  12. Szałwia omszona 'Blue Hill' (bylina o półkulistym pokroju i kwiatostanach barwy niebieskiej, wolnorosnąca, stanowisko słoneczne, wysokość 0,3 - 0,5 m, pora kwitnienia: VI-VIII).
  13. Jabłoń 'Eleyi' (rajska jabłoń rosnąca w formie małego drzewka, kwiaty pojedyncze, pachnące o barwie purpurowej, pora kwitnienia: V).

Tak, jak w przypadku pierwszej propozycji, tu również proponuję rabaty dodatkowo obsadzić roślinami cebulowymi, kwitnącymi wczesną wiosną (kosaćce żyłkowane, tulipany, hiacynty, krokusy). 

Która z propozycji bardziej przypadła Wam do gustu? Lubicie bardziej jeżówki i trawy? Czy może romantyczne róże i lawendę? Koniecznie napiszcie mi o tym w komentarzu pod postem.

Pozdrawiam Was serdecznie.

______________________
Bardziej szczegółowe opisy roślin, wraz z ich cechami i wymaganiami znajdziecie w "E-katalogu roślin" Związku Szkółkarzy Polskich

niedziela, 9 września 2018

W jak wrzesień i wrzosowisko


Nastał wrzesień, wraz z nim ranki stały się chłodniejsze a dzień krótszy. Nic to, bo przecież właśnie kwitną wrzosy. Lubicie? Ja lubię. Niektórym kojarzą się one, nie wiedzieć czemu, smutno. Może dlatego, że zwiastują nadejście jesieni? Ja na tegoroczny wrzesień czekałam z niecierpliwością. Czekałam, aż zaczną kwitnąć wrzosy, by pojechać i zobaczyć na własne oczy naturalne wrzosowisko. Nie do Szkocji, nie do Irlandii. A u nas, w Polsce, zaledwie 40 km od Warszawy. Kilka dni temu to marzenie spełniłam. Dziś zapraszam Was na krótką relację z tego urokliwego miejsca.


Wydmy Lucnowsko-Mostowieckie, bo to o nich mowa, zajmują powierzchnię ponad 300 ha, i są obszarem chronionym, objętym programem "Natura 2000". Są niezwykłe pod wieloma względami m.in.: roślinności i ukształtowania terenu. Oczywiście mnie najbardziej interesowały - porastające ten teren - wrzosy. A właściwie całe jego połacie. Pojechałam, zobaczyłam i ciągle pozostaję pod dużym wrażeniem. Wyjechałam z domu w środku nocy, by tylko zdążyć na wschód słońca i by móc sfotografować wrzosowisko w miękkim świetle poranka. Na mgiełkę niestety się nie załapałam, ale i bez niej było całkiem bajkowo.


Spacerowałam i fotografowałam około dwóch godzin. Najfajniejsze jest to, że nie trzeba było daleko chodzić i przemierzać długiego dystansu, by nacieszyć się widokiem wrzosów. Rosną bardzo blisko torów kolejowych w miejscowości Mostówka. Widać, że miejsce to jest znane wielu osobom, niestety nie tylko miłośnikom natury, fotografom, uprawiającym sport, ale również osobom, które na tutejszych pagórkach i wydmach rozjeżdżają quadami chronioną roślinność, w tym mącznicę lekarską, objętą w naszym kraju ścisłą ochroną gatunkową.

mącznica lekarska posiada właściwości moczopędne, ściągające i antyseptyczne

Spacer w tym miejscu to czysta przyjemność. Lekkie pagórki, las, cisza i wiele piaszczystych dróżek i ścieżek. I całe polany wrzosów. Aż chce się iść, nieustannie, byle przed siebie. Wrzosy tu rosnące mają cienkie pędy i drobne, dzwonkowate kwiaty w kolorze lilioworóżowym. Są wyższe niż odmiany hodowlane. Jest to oczywiście wrzos zwyczajny (Calluna vulgaris), pospolicie występujący w naszym kraju. Ale umówmy się, że pospolity wcale nie oznacza gorszy. Tylko popatrzcie i sami oceńcie.




Piękne, prawda? Znaliście to miejsce? A może znacie inne wrzosowiska w naszym kraju? Będzie mi niezmiernie miło, gdy napiszecie mi o tym w komentarzach pod postem. Na koniec zapraszam Was jeszcze do śledzenia mojego profilu na Instagramie, gdzie codziennie publikuję coś nowego. Jest tam Was już 460 osób, co mnie bardzo cieszy. 

Do zobaczenia. 

poniedziałek, 2 lipca 2018

Lilia olbrzymia - roślina dla ambitnych?

Kardiokrinum olbrzymie, Cardiocrinum giganteum

Lubię uczucie, które towarzyszy mi przy odkrywaniu nieznanych mi wcześniej roślin. Ekscytacji połączonej z prostą radością i ciekawością. Nie inaczej było, kiedy dowiedziałam się o istnieniu kardiokrinum (lilii olbrzymiej). A zaczęło się od elektryzującego komunikatu na fanpage'u Arboretum w Rogowie, który brzmiał, cytuję: "po 53 latach znów w Arboretum kwitnie Cardiocrinum giganteum". 

Jak to po 53 latach? I co to za roślina, to kardiokrinum? Ponieważ na stronie Arboretum nie znalazłam odpowiedzi na swoje pytania, a że ciekawość zżerała mnie okrutna, to nie wiele się zastanawiając, pojechałam do Rogowa, by zobaczyć to cudo na własne oczy. Na szczęście do arboretum mam niedaleko. Powiem Wam jedno. Na widok tych olbrzymów rosnących łanami, lekko osłupiałam i zapewne minę miałam podobną do tych, które się widzi u małych dzieci w sklepie z zabawkami 😉 .

Lilie olbrzymie są imponujące i to nie tylko z powodu swoich rozmiarów. Najniższe miały około 180 cm. Te najwyższe na pewno powyżej 3 metrów wysokości. Zapach? Jak to u lilii. Słodki, intensywny, wyczuwalny już z kilku metrów, ale - o dziwo! - nieduszący. Może to kwestia miejsca, w którym rosły, czyli lasu i jego specyficznego mikroklimatu.

lilia olbrzymia, lilia himalajska

Kardiokrinum ma kwiaty w kolorze biało-zielonkawym, z różowo-bordową gardzielą, w kształcie trąbek, wielkości 20 cm. Są zebrane po kilka na szczycie grubej łodygi, w środku pustej. Liście sercowato-owalne. Grecka nazwa rośliny nie jest przypadkowa i trafnie określa jej cechy zewnętrzne (kardia = serce i krinon = lilie). Ojczyzną lilii olbrzymiej są Himalaje, Tybet i Birma, i tamtejsze wysokogórskie lasy. Dlatego też często nazywana jest lilią himalajską. Kardiokrinum kwitnie w miesiącach letnich, czyli w lipcu i sierpniu. Choć jak widać na załączonych fotografiach, w sprzyjających warunkach zakwita już pod koniec czerwca.


lilia olbrzymia, lilia himalajska

Jak duże są to rośliny, możecie zobaczyć na powyższej fotografii, na której widać mnie fotografującą okazałe kwiaty kardiokrinum. Dla lepszego zobrazowania proporcji dodam, że mam 160 cm wzrostu i na wysokości oczu miałam zaledwie dolne kwiaty. By zobaczyć czubek rośliny, musiałam wysoko zadzierać głowę. Tak to jest, jak natura poskąpiła wzrostu 😉.

Czas na wyjaśnienie kwestii tych 53 lat, po których kardiokrinum ponownie zakwitło w Rogowie. Główny powód półwiecznej przerwy to trudność w zdobyciu cebul rośliny, ponadto kapryśność uprawy oraz fakt, że większość pozyskanych nasion okazywała się pusta. Arboretum doczekało się własnych kwiatów po 6 latach od wysiewu. Zaiste roślina dla cierpliwych! I nie ma co ukrywać - dla ambitnych. W tytule wpisu, co prawda użyłam znaku zapytania, bo przecież dla zupełnego ogrodnika-amatora uprawa kardiokrinum może okazać się zbyt dużym wyzwaniem i go pokonać, ale wieloletniego praktyka - już niekoniecznie. Sami musimy ocenić własne możliwości, to czy lubimy wyzwania, czy po prostu wolimy rośliny sprawdzone i łatwe w uprawie. Ja się, póki co, nie zdecydowałam, choć pokusa była wielka. Cena cebuli lilii olbrzymiej nie jest niska. W arboretum mieli kilka sztuk na sprzedaż w cenie 49 zł. Niestety nie wiem, jak wyglądała sadzonka, bo do Rogowa wybrałam się późnym popołudniem, kiedy to punkt sprzedaży roślin był już nieczynny. Co za pech!

lilia olbrzymia, lilia himalajska

Na koniec kilka zdań o wymaganiach lilii olbrzymiej.

Podłoże winno być przepuszczalne, lekko kwaśne, zasobne w składniki pokarmowe i stale wilgotne, ale nie mokre. Jeśli mamy ziemię piaszczystą drenaż nie będzie konieczny. W przypadku ziemi ścisłej, gliniastej już tak. Najlepszy do wzbogacenia ziemi pod uprawę kardiokrinum jest kompost uzyskany z samych liści i igliwia. Cebule warto posadzić na lekkim wzniesieniu, by nie były zalewane przez wodę i tym samym nie wygniwały. Wokół roślin należy wysypać grubą warstwę kory i igliwia, by łatwiej było utrzymać wilgotność podłoża i odpowiednie pH gleby. Kardiokrinum nawozimy podobnie jak inne lilie, od wiosny aż do sierpnia, wieloskładnikowym nawozem. 

Lilie olbrzymie zaleca się sadzić w półcieniu, w miejscach zacisznych. Czyli najlepiej w otoczeniu wysokich drzew i krzewów, które osłonią je przed wiatrami. Cebule lilii sadzimy płytko, tak by ich wierzchołek znajdował się tuż przy powierzchni ziemi. Kardiokrinum wytrzymuje temperatury do -18 C, co oznacza, że tylko w zachodnich województwach naszego kraju roślina ma szanse przezimować w gruncie. W pozostałych rejonach należy porządnie ją okryć lub wykopać na zimę.

I jeszcze jedna ważna informacja. Cebula kardiokrinum po zakwitnięciu zamiera, wydając wcześniej kilka cebul przybyszowych, które z kolei zakwitają po kilku latach (źródła podają różne terminy, od 2 do 5 lat). Dlatego warto co roku dosadzać nowe egzemplarze, by zapewnić sobie ciągłość kwitnienia. Dojrzała do zakwitnięcia cebula ma około 10 cm wysokości. Wyczytałam również, że z cebulek przybyszowych nie udaje się uzyskać tak dużych i obficie kwitnących roślin, jak tych uzyskanych z siewu. Tym samym rozumiem już, dlaczego Arboretum w Rogowie zdecydowało się na uprawę kardiokrinum z nasion i cierpliwie czekało 6 lat aż wyhodowane rośliny zakwitną. Efekt widziałam na własne oczy. Okazuje się, że warto być cierpliwym!

lilia olbrzymia, lilia himalajska

Jestem ciekawa, czy lilia olbrzymia znajdzie się na Waszej liście roślin do pozyskania? Czy jednak niewątpliwa trudność uprawy Was odstraszyła? A może macie już sukcesy w jej hodowli? Będzie mi niezmiernie miło, jak napiszecie mi o tym w komentarzach pod postem. Do miłego!

poniedziałek, 28 maja 2018

Podpieramy rośliny, czyli jak samemu zrobić fajne podpory


Są takie rośliny w naszych ogrodach, które potrzebują naszego wsparcia. I tym razem nie mam na myśli troskliwej pielęgnacji a dosłownie podpieranie. Ostróżki, piwonie, młode hortensje, porzeczki itd. Mocniejszy wiatr lub obfite opady deszczu i pędy/gałązki naszych pięknych rośliny łamią się jak zapałki. Możemy łatwo temu zapobiec, stosując podpory w postaci tyczek, koszy i innych zmyślnych stelaży. Dziś chce Wam pokazać podpory, które wymyśliłam przede wszystkim do piwonii. Przez lata podwiązywałam je, stosując to, co akurat miałam na stanie; zazwyczaj był to sznurek lub drut i jakiś kijek. Wyglądało to mało estetycznie. W tym roku zmobilizowałam się i w końcu udało mi się z pomocą zaprzyjaźnionego pana z warsztatu blacharsko-lakierniczego wykonać kilkanaście podpór, które nie tylko spełniają swoją funkcję, tj. skutecznie podpierają rośliny, ale i wyglądają dużo lepiej niż moje wcześniejsze "patenty". Owszem, mogłam kupić gotowe podpory przez Internet, ale ich jakość w większości przypadków pozostawiała wiele do życzenia. Mogłam też zamówić kute u kowala artysty. Tu jakość była ok, ale cenowo niestety poza moim zasięgiem. A ponieważ potrzeba jest matką wynalazków, to postanowiłam zrobić je sama m.in. z prętów zbrojeniowych. Zapraszam na wpis, gdzie krok po kroku opowiem, jak je wymyśliłam i jak zostały wykonane.


podpory do roślin

Na początku od razu wyjaśniam, że podpory musiały spełniać szereg wymagań. Przede wszystkim niezbyt rzucać się w oczy (wybrałam kolor zielony), łatwo się rozkładać, by podczas zimowego przechowywania zajmowały mało miejsca oraz mieć regulację obwodu. Ponadto być trwałe, stabilne i estetyczne. Całkiem spore te wymagania, wiem, ale wychodzę z założenia, że jak już coś robić to raz a porządnie. Poza tym lubię rzeczy praktyczne. Do wykonania podpór zostały użyte:
  • pręty zbrojeniowe (żebrowane) o średnicy 8 mm
  • pręty stalowe gładkie o średnicy 6 mm
  • metalowe nakrętki na śruby o średnicy 8 mm
  • farba podkładowa antykorozyjna do metalu
  • farba/lakier do metalu w kolorze zielonym
Wszystkie materiały bez problemu nabędziecie w marketach budowlanych, sklepach metalowych lub na składach stali budowlanych.

SPOSÓB WYKONANIA

Pręty zbrojeniowe należy pociąć szlifierką kątową na odpowiedniej długości odcinki, które będą "nogami" naszej podpory. W moim przypadku było to 75 cm. Idealna wysokość dla piwonii. Jeśli chcecie zrobić podobną podporą, ale dla wyższych roślin, musicie oczywiście przygotować dłuższe odcinki. Długość, na jaką należy przyciąć gładki pręt stalowy, zależy od średnicy obręczy, jaką chcemy uzyskać. Na wszelki wypadek przypominam wzór na obliczenie obwodu koła.
O = 2 · π · r
O - obwód koła     π - liczba pi = 3,1415     r - promień koła

U mnie obręcze mają średnicę około 48 cm i powstały z prętów o długości 150 cm.

podpory do roślin

Jeśli wasze pręty, tak jak moje, będą pokryte nalotem z rdzy, należy oczyścić je za pomocą drucianej szczotki. Można do tego celu użyć również wiertarki ze specjalną drucianą nakładką. Końce prętów, które będą "nogami" można zaostrzyć, by łatwiej wbijało się je w ziemię, ale nie jest to konieczne.

Przechodzimy do najtrudniejszego etapu pracy, czyli do spawania. Jeśli podobnie jak ja, nie posiadacie spawarki, a i o samym spawaniu nie macie bladego pojęcia, radzę powierzyć tę czynność specjaliście. Ja tak zrobiłam. W zaprzyjaźnionym warsztacie fachowo przyspawano mi nakrętki do nóżek. Tak powstały oczka, przez które będzie można później przeciągnąć obręcz.

podpory do roślin

podpory do roślin

Aby podpory nie były banalnie "proste", górne końce nóżek zostały lekko wygięte.

podpory do roślin

Kolejnym etapem było zrobienie obręczy, a ściślej mówiąc wygięcie pręta w kształt koła. Do tego celu została użyta paleta i kilkanaście wkrętów. Na palecie został narysowany okrąg o odpowiedniej średnicy, a następnie zostały wkręcone wkręty. Im więcej ich wkręcimy, tym nasza obręcz będzie bliższa kulistemu ideałowi.


Doginamy pręt i obręcz gotowa! Teraz pozostaje już tylko zabezpieczyć wszystkie elementy przed korozją farbą podkładową, pomalować na wybrany kolor i poczekać aż wszystko dobrze wyschnie.


Podpory gotowe! Wystarczy je złożyć. Można to zrobić na dwa sposoby. "Nawlec" nóżki na obręcz i następnie wbić w ziemię nad rośliną, która wymaga podparcia. Lub wbić same nóżki w podłoże i następnie przeciągnąć przez oczka obręcz. Od razu uprzedzam, pierwszy sposób łatwiejszy. Nóżek możemy użyć trzech lub czterech, możemy wbijać je prostopadle do podłoża lub pod kątem. Jak nam się podoba.  A obręcz jest na tyle elastyczna, że dość łatwo możemy regulować wielkość obwodu. Czy to nie jest genialne? Chyba opatentuję te podpory 😉. Nie bez znaczenia również jest fakt, że przed zimą po prostu rozłożę je na części i przechowam do kolejnego sezonu. Stelaży zespawanych na stałe, nie miałabym gdzie przechować. Zajmowałyby zbyt dużo miejsca.

podpory do roślin

podpory do roślin
hortensja bukietowa w stalowych objęciach 

podpory do roślin
zielony kolor to był dobry wybór!

Na pewno interesuje Was koszt wykonania takich podpór. 10 podpór (każda z 4 nóżkami) to wydatek 65 - 70 zł za materiał plus robocizna. Jeśli większość pracy wykonacie własnoręcznie, to przyjdzie Wam zapłacić tylko za samo spawanie. A to też nie są duże pieniądze. Za 15 minut pracy spawacza zapłaciłam 30 zł. Interes życia! Stelaże wykorzystałam nie tylko po piwonii. Jak sami widzicie na zdjęciach powyżej, użyłam ich do dwa lata temu posadzonej hortensji bukietowej (we wrześniu będzie mi łatwiej podwiązać jej kwiatostany) oraz do ostróżek, które lada moment zaczną kwitnąć. Mam nadzieję, że tak zabezpieczone oprą się silnym podmuchom wiatru oraz rzęsistym deszczom.

Do miłego!

PS. W tym miejscu pozwólcie, że podziękuję swojemu zaprzyjaźnionemu mechanikowi. Łukasz, bez twojej pomocy ten post nigdy by nie powstał! Jestem twoją dłużniczką.  

środa, 9 maja 2018

Miejsce, w którym czas się zatrzymał

Z wizytą w Muzeum Wsi Lubelskiej

skansen, Lublin, studnia
studnia z Błażka (1870-1890);

W połowię kwietnia z grupą znajomych fotografów (pozdrawiam Was serdecznie) wybrałam się do Lublina. Ponieważ nie samym fotografowaniem lubelskiej starówki człowiek żyje, znaleźliśmy również czas, by zwiedzić Muzeum Wsi Lubelskiej. A wierzcie mi, jest tam co oglądać! Skansen zajmuje powierzchnię 27 ha, trzeba więc zarezerwować sobie na zwiedzanie minimum 2-3 godz. Pogoda nam wyjątkowo sprzyjała, a wiosenny anturaż dodawał temu miejscu niebywałego uroku. Zapraszam na wcale niekrótki spacer fotograficzny po Muzeum Wsi Lubelskiej 😉.

NA POCZĄTEK KILKA SŁÓW O SKANSENIE

Muzeum Wsi Lubelskiej położone jest w malowniczej dolinie rzeki Czechówki. Lekko pagórkowaty teren skansenu i rzeka jest niewątpliwym atutem tego miejsca. Uczciwie przyznaję, że to najładniejszy skansen w Polsce, z tych, które oczywiście dotychczas widziałam. I chyba największy. W najbliższym czasie planuje jeszcze odwiedzić Muzeum Wsi Radomskiej. I sama jestem ciekawa, czy wtedy zmienię swoje zdanie. Skansen w Lublinie został podzielony na kilka zróżnicowanych etnograficznie obszarów. Są to: Wyżyna Lubelska, Powiśle, Nadbuże, Roztocze, Podlasie oraz sektor dworski i - zupełne zaskoczenie - miasteczkowy. Wszystkich dociekliwych i spragnionych szczegółowych informacji odsyłam do strony Muzeum Wsi Lubelskiej, gdzie poszczególne obiekty zostały rzetelnie opisane.

WYŻYNA LUBELSKA

skansen, Lublin, chałupa, zagroda
zagroda z Urzędowa (1784)

skansen w Lublinie
okólnik gospodarczy


skansen w Lublinie, wiatrak
zagroda z Żukowa i wiatrak z Zygmuntowa 


kapliczka z Kolanówki

ROZTOCZE

skansen w Lublinie, cierkiew
cerkiew z Tarnoszyna

zagroda z Teodorówki 

kapliczka z Korytkowa Dużego

ZESPÓŁ DWORSKI

skansen w Lublinie, dwór
dwór z Żyrzyna (poł. XVIII w.)

skansen w Lublinie, dwór
ogród na tyłach dworu

skansen w Lublinie, brama zakopiańska
brama z Łańcuchowa w stylu zakopiańskim (1903-1904)

POWIŚLE

W tym miejscu muszę się Wam do czegoś przyznać. Najzwyczajniej w świecie w ten rejon skansenu nie dotarłam. Od czego jednak ma się przyjaciół, którzy udostępnili mi na potrzeby tego wpisu swoje zdjęcia. Bardzo im za to dziękuję. 

skansen w Lublinie, Powiśle
foto. Adam Haniszewski

skansen w Lublinie, Powiśle
foto. Adam Haniszewski

MIASTECZKO PROWINCJONALNE EUROPY ŚRODKOWEJ

Jak przeczytałam na stronie Muzeum, miasteczko zostało zaprojektowane "według planu charakterystycznego dla małych miast południowo – wschodniej Polski z końca lat trzydziestych XX wieku". A sam układ przestrzenny zgodny jest z tradycją europejską i został oparty na prawie magdeburskim. Spacerując wzdłuż rynku ze studnią i uliczkami tego małego miasteczka możemy obejrzeć m.in.: zakład fryzjerski, pracownię krawiecką, gabinet dentystyczny, pocztę i wiele innych ekspozycji. Więcej informacji z tej części skansenu znajdziecie na stronie muzealnego miasteczka.


skansen w Lublinie
rynek ze studnią


pracownia krawiecka, zakład fryzjerski i piwiarnia




U PODNÓŻA MIASTECZKA...

skansen w Lublinie
rzymskokatolicki kościół z Matczyna


skansen w Lublinie
lapidarium cmentarne z bramą

NADBUŻE I PODLASIE

Sektory poświęcone Podlasiu i Nadbużu dopiero są urządzane i na razie, nie można jeszcze zwiedzić wnętrz znajdujących się tam obiektów. Warto jednak zapuścić się również i w tamte okolice, choćby z uwagi na niewątpliwe walory krajobrazowe tej części skansenu, gdzie rzeka Czechówka malowniczo płynie niewielką doliną. 

foto. Edyta Białkowska
Oczywiście to tylko niewielki wycinek tego, co możecie zobaczyć w Muzeum Wsi Lubelskiej. Chałup, zagród, kapliczek i obiektów sakralnych jest tam dużo więcej. Cieszy również fakt, że skansen wzbogaca swoje zasoby i pozyskuje  nowe obiekty. Widać to choćby po ilości ekip budowlanych na terenie skansenu oraz ilości budynków, w których trwają prace mające na celu udostępnienie zwiedzającym ich wnętrz. Muzeum zadbało również o atrakcje dla najmłodszych. Na terenie skansenu hodowane są liczne zwierzęta. W zagrodach trzymane są m.in.: konie, kozy, króliki, owce oraz liczne ptactwo domowe i dzikie. Warto również na bieżąco śledzić stronę muzeum, gdzie w zakładce "aktualności" zamieszczane są informacje o organizowanych na terenie skansenu wydarzeniach i tym samym swoją wizytę w tym miejscu urozmaicić ciekawą atrakcją np. pokazem wiosennej orki, przejażdżkami wozami, czy nocnymi bajaniami. 

sklep z pamiątkami
W tym miejscu zakończę swoją fotorelację ze skansenu i pożegnam się z Wami moim ulubionym zdjęciem z tego urokliwego miejsca. Tak chce je właśnie zapamiętać. Bielona ściana, strzecha i małe okienko. Obrazek świata i życia, które odeszły już dawno temu. Dziś wydaje nam się sielski, ale wystarczy pomyśleć, jak trudne musiało być życie ówczesnych ludzi żyjących na wsi, by ten prosty kadr nabrał zupełnie innego znaczenia. Do miłego!

skansen w Lublinie

czwartek, 12 kwietnia 2018

Syndrom wyposzczonego ogrodnika


OBJAWY (występują tylko w okresie zimowym)

  • blada skóra będąca efektem niezbyt częstego przebywania na świeżym powietrzu i ogólnie brakiem samego słońca,
  • częste i tęskne wyglądanie przez okna,
  • wyraźnie odczuwalny deficyt koloru zielonego objawiający się napadowym kupowaniem w centrach handlowych i dyskontach kwitnących roślin,
  • częste wychodzenie do ogrodu pod byle pretekstem a tak naprawdę uparte szukanie oznak wiosny, choćby wszędzie zalegał śnieg a ulepiony miesiąc wcześniej bałwan, nadal wyglądał niezaprzeczalnie świeżo,
  • kompulsywne ostrzenie nożyc i sekatorów, by - jak nadejdzie wiosna - były ostre jak brzytwa,
  • nieustanne przeglądanie fachowej prasy i książek o tematyce ogrodowej i wpadanie w panikę, kiedy skończą się zakładki,
  • zaczerwienienie i łzawienie oczu będące efektem długotrwałego oglądania "Mai w ogrodzie" i "Roku w ogrodzie",
  • ciągłe marudzenie "no, kiedy w końcu przyjdzie ta wiosna",
  • totalne szczęście na widok pierwszego kwiatka ciemiernika lub przebiśniegu,
  • zamawianie online hurtowy ilości nasion i wyobrażanie sobie, jak będzie pięknie, kiedy to wszystko wykiełkuje, a później posadzone do gruntu zakwitnie, i że w tym roku to już na pewno dynie nie zostaną zjedzone przez te okropne, żarłoczne ślimaki,
  • przeglądanie ofert sklepów internetowych z roślinami i denerwowanie się, że pierwsza wysyłka będzie możliwa dopiero w połowie kwietnia oraz zastanawianie się, co ze sobą zrobić do tego czasu,
  • zaanektowanie wszystkich parapetów okiennych w domu lub mieszkaniu (a nawet tych na klatce schodowej) i ustawienie na nich pojemników z wysianymi nasionami oraz zrywanie się w środku nocy z okrzykiem "w co jak to wszystko teraz przepikuję?!",
  • widoczne nasilenie objawów w okolicach lutego i marca.

Brzmi znajomo? Ile z powyższych objawów właśnie zdiagnozowaliście u siebie? Aż tyle?! Spokojnie. Nie musicie iść do lekarza ani tym bardziej wzywać pogotowia. Serio. Wszystko minie w pierwszy słoneczny i ciepły weekend roku, kiedy to ze szczęściem i lekkim obłędem w oczach, będzie można rozpocząć WIOSENNE PORZĄDKI w ogrodzie.

LECZENIE (możliwe, acz daremne)

Leczyć objawowo. Zachować umiar i godność w swoim szaleństwie. Łagodzić skutki, najlepiej wynajdując sobie ciekawe i absorbujące prace domowe np. remont ekstremalny (zwyczajny, może okazać się za słaby 😉). I przede wszystkim nie popadać w chandrę, bo wiosna zawsze - ale to zawsze! - w końcu nadchodzi, kończąc tym samy wielomiesięczne ogrodowe poszczenie.

UWAGA, WAŻNE!

W pierwszych dniach upragnionej wiosny łatwo popaść z jednej skrajności w drugą. Nie należy gwałtownie rzucać się w wir prac ogrodowych. Skutki mogą być dotkliwe (ból mięśni wszelakich, również tych, o których istnieniu się zapomniało, łupanie w krzyżu, nadwyrężenie ścięgien, ból głowy, na który nawet tabletki Goździkowej nie pomogą oraz liczne odciski i bąble na dłoniach). Żeby nie było, że nie ostrzegałam!

porządki w ogrodzie
grabienie, porządkowanie rabat, nawożenie kompostem; praca wre

PRZYPADEK BEZNADZIEJNY, CZYLI JA WE WŁASNEJ OSOBIE

Jak zapewne już się domyślacie, wszystkie opisane powyżej objawy "Syndromu Wyposzczonego Ogrodnika" zaobserwowałam u siebie. Ba! Doszłam do wniosku, że jestem przypadkiem "beznadziejnym", bo przecież jakby mało było tego wszystkiego, to jeszcze prowadzę bloga o tematyce - a jakże! - ogrodowej. Nie zastosowałam się również do własnej rady, tej o nie "rzucaniu się gwałtownie w wir prac ogrodowych". W pierwszy nadarzający się weekend dzielnie "leżałam na glebie", jak to ze śmiechem określiła moja sąsiadka. Wyjaśniam. "Leżenie" w użytym zwrocie oznacza całodniowe prace z nosem przy ziemi, w pozycji kucznej lub wręcz na kolanach. Efekt? Łatwy do przewidzenia.

SOBOTA WIECZÓR (po całym dniu tyrania w ogródku)

Gorąca kąpiel, bo właśnie zaczęły dawać o sobie znać, pierwsze objawy "opóźnionej bolesności mięśni", potocznie nazywanej "zakwasami". Rozpaczliwe poszukiwanie w apteczce maści przeciwbólowej, by wysmarować się od stóp po szyję i by tym samym, zwiększyć swoje szanse na samodzielnie podniesienie się rano z łóżka, bez konieczności angażowania drugiej osoby. Uzupełnienie ilości płynów w organizmie (jakiś litr wody mineralnej), bo w ciągu dnia oczywiście byłam tak pochłonięta grabieniem, przycinaniem itd., że zupełnie zapomniałam o podstawowych potrzebach fizjologicznych. Na więcej zabiegów reanimacyjnych, zwyczajnie nie miałam już siły. Padłam na twarz.

NIEDZIELA 

Powtórka z rozrywki. Z tą różnicą, że jakby wolnej. Wolniej, bo ręce miałam jakieś takie zesztywniałe, a podnoszenie z kolan, odbywało się już nie tak sprawne, jak dzień wcześniej. Mało tego. W pewnym momencie dnia schylam się, następnie prostuję i słyszę stęknięcie. Rozglądam się, szukając źródła tego "zbolałego" dźwięku. Nikogo w koło. Skonsternowana dochodzę do jedynego, możliwego wniosku. Ups. To mnie wyrwało się owo stęknięcie. Ciało protestuje, a jest jeszcze tyle do zrobienia! Trudno, jeszcze chwilkę popracuję... Jakoś dam radę. Ta chwilka oczywiście przeciąga się w godzinę albo nawet dwie. W końcu, kiedy naprawdę czuję, że dalej nie dam już rady, bo narzędzia wypadają mi z rąk; i gdy przez dobre 5 minut bezrozumnie gapie się na sekator, zupełnie nie mogąc sobie przypomnieć, po co go trzymam w dłoni - postanawiam zakończyć pracę. Prostuję obolałe plecy. Podnoszę oczy na ogród. Rozglądam się i... spływa na mnie niczym balsam, błogość i czysta radość. Siadam. Podziwiam wiosnę, wysprzątany ogród i czuję satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. I, mimo że wszystko mnie boli, czuję się szczęśliwa. Tak szczęśliwa, jak dawno nie byłam. Nie samą pracą przecież żyje ogrodnik; trzeba znaleźć również chwilę, by się nim zwyczajnie... pozachwycać.

Do miłego, moi drodzy Ogrodnicy!

dereń, irys żyłkowany, agrest
nareszcie wiosna!

PS Fakt, że nie jestem osamotniona w tym szaleństwie, jakim są wiosenne porządki w ogrodzie, jest naprawdę bardzo pocieszający 😉. Bo nie jestem, prawda?