piątek, 4 sierpnia 2017

Buszując w storczykarni

Jeśli lubicie storczyki, szukacie ciekawych, rzadko spotykanych odmian, to dobrze trafiliście. Pokaże Wam miejsce, w którym je znajdziecie. Zapraszam na krótką, ale bogato okraszoną fotografiami, relację z łódzkiej storczykarni. 



Do storczykarni, a właściwie Salonu Orchidei wybrałam się w ostatnią sobotę lipca. Sama nie wiem, czego się spodziewałam, zapewne phalaenopsisów, czyli najpopularniejszych storczyków nazywanych przeze mnie "marketowymi" i to we wszystkich możliwych kolorach. O święta naiwności! Na miejscu przekonałam się, jak mało wiem o bogactwie odmian orchidei i jaką ignorantką byłam w tym zakresie. W Salonie Orchidei falenopsisy owszem były, ale nie miały nic wspólnego z tymi, które znamy ze sklepów wielkopowierzchniowych czy kwiaciarni. Większość z prezentowanych roślin widziałam pierwszy raz w życiu. Po otrząśnięciu się z szoku, jakiego doznałam na dzień dobry, metodycznie zaczęłam przyglądać się tym małym cudom. Musicie bowiem wiedzieć, że większość z nich jest niewielka. I tylko część kwitła, ale za to jak!



Co można zobaczyć w storczykarni?

Można obejrzeć prywatne kolekcje storczyków, oznaczone stosownymi tabliczkami, nabyć większość z prezentowanych w Salonie okazów oraz zaopatrzyć się w niezbędne akcesoria potrzebne do ich uprawy. Bogactwo i różnorodność oferty Salon Orchidei zawdzięcza swojej współpracy z wieloma ogrodami botanicznymi i palmiarniami w Polsce, dostawcom z Europy, jak również prywatnym kolekcjonerom. Raj dla osób kochających ten konkretny i szczególny gatunek roślin, jakim są storczykowate.


W storczykarni spędziłam trochę ponad godzinę. Popijając pyszną lemoniadę z lodem, którą zostałam poczęstowana, raz za razem przyciskałam spust migawki w aparacie. Bo i jak nie uwiecznić takiej egzotyki! Bogatsza o nowe wrażenia, szczególnie wzrokowe, postanowiłam podzielić się z Wami moimi odczuciami z tego miejsca. Oczywiście, wiedzy na temat orchidei jakoś znacząco mi od tej jednej wizyty nie przybyło, ale pocieszam się, że przy kolejnej wizycie, w tym lub podobnym miejscu, nie zrobię już wielkich, niemądrych oczu 😉.



Będąc w otoczeniu tak pięknych kwiatów, trudno oprzeć się ich urodzie i nie zapragnąć posiadania choć jednego okazu. Nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Poza tym, dlaczego odmawiać sobie takiej przyjemności? Wystarczy znaleźć storczyka o niezbyt wygórowanych wymaganiach! Ja upatrzyłam sobie dwa. Po jednego z nich chcę wrócić, jak tylko zdecyduję się po którego. Zapewniono mnie, że nawet taki amator jak ja, da sobie radę z ich uprawą i że dobrze będą czuły się na okiennym parapecie. Tylko którego wybrać? Oto jest pytanie! Oby dwa to Paphiopedilum, różnią się tylko kolorem kwiatów. Oba mają piękne marmurkowane liście i są niewielkich rozmiarów (ok. 10 cm). I sami powiedzcie, którego tu wybrać? Dwóch niestety nie mogę kupić, z powodu braku miejsca na parapecie. Im dłużej się im przyglądam (foto poniżej), tym bardziej skłaniam się do wyboru tego bordowo nakrapianego.

Pophiopedilum
Salon Orchidei jest niczym innym jak dobrze zaopatrzonym sklepem. Nie obejrzycie w nim storczyków wyeksponowanych tak, jak do tego przyzwyczaiły nas palmiarnie. Jeśli spodziewacie się możliwości podziwiania roślin w tropikalnym anturażu, to muszę Was rozczarować. W tej storczykarni, będącej szklarnią, spaceruje się między stołami, na których ustawiono doniczki z roślinami. Storczyki o zwisających liściach lub kwiatach podwieszone są u góry. Sprzedawane są ukorzenione sadzonki, rośliny, które będą zdolne do kwitnienia za 1-2 lata oraz te już kwitnące. Brak tropikalnej oprawy rekompensowany jest ilością dostępnych odmian storczyków. W żadnym wypadku nie żałuje spędzonego tam czasu.

Na koniec dobra informacja. Nie musicie do storczykarni przyjeżdżać, by kupić którąś z roślin. Salon Orchidei prowadzi sprzedaż internetową, wystarczy kliknąć tutaj. W tym miejscu, od razu dodam, że mój wpis w żaden sposób nie jest sponsorowany. Winna Wam jestem jeszcze jedno wyjaśnienie. Brak opisów pod zdjęciami nie jest przypadkowy. Nie będąc znawcą, nie zaryzykuję podania nazw sfotografowanych storczyków. Nie jestem w stanie ich zweryfikować i nie chcę tym samym nikogo wprowadzić w błąd. Rzetelność przede wszystkim. Aha, i jeszcze jedno, nie zapomnijcie w komentarzu pod postem doradzić mi, którego storczyka wybrać. Z góry dziękuję.

Ps. Czy polubiliście już fanpage "Buszując w ogrodzie" na Facebooku? Jeśli nie, to serdecznie Wam polecam. Tam też sporo się dzieje. 

4 komentarze:

  1. Nigdy nie byłąm w takim miejscu, to musiało być niesamowite przeżycie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym skłaniała się w stronę bordowego. Szkoda, że twoja wiedza się nie poszerzyła, bo chciałabym zasięgnąć porady. Nie wiem dlaczego, ale storczyki w moim domu kwitną tylko raz. Pięknie, są bardzo rozbudowane, ale tylko raz, bo później łodyżka staje się żółto - brązowa. Nie przelewam ich, ani nie przesuszam. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Może nie nadajemy na tych samych falach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja wiedza nie poszerzyła się odnośnie rozpoznawania storczyków botanicznych ale z domowymi radzę sobie całkiem dobrze. To, że storczyk zrzuciły kwiaty i pozostał badyl to rzecz normalna. Oznacza to, że po prostu przekwitł. Obetnij badyl i zacznij podlewać storczyka raz w miesiącu takim nawozem specjalnym do storczyków. Dawkowanie znajdziesz na opakowaniu nawozu. Po dwóch, trzech miesiącach storczyk znów zakwitnie. Pamiętaj, że one nie lubią bezpośredniego słońca i przeciągów. Z chwilą kiedy storczyk wypuści nowy pęd kwiatowy zacznij nawozić go częściej min. raz na 2 tyg. Podlewanie też jest mało kłopotliwe. Raz na tydzień zanurz doniczkę w wodzie na 15-30 min. Co 3-4 dni podlewaj je od góry dosłownie kilkoma kroplami wody.I to wszystko, będą ci kwitły długo i 3 razy w roku. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak dobrze zrobiłam, że opisałam swój problem:) wiem, że tragedii nie ma jak opadną kwiaty, tylko mój badyl zamiast być piękny zieloniutki, wygląda na martwy. Badyl obcięłam, ale nic nowego nie wyrasta. Spróbuję z tym nawozem, może odżyje. No i jednego storczyka zabiorę z balkonu, bo wiatr go smaga na wszystkie strony (ten akurat kwitnie) :) Generalnie storczyki są u mnie biedne. Ostatnio chłopak wleciał w jednego dronem i poszatkował mu wszystkie liście. A mówiłam, żeby bawił się na zewnątrz ;) Dzięki za radę.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i Twój komentarz. Postaram się odpowiedzieć Ci najszybciej, jak to możliwe. Tymczasem zapraszam do regularnego odwiedzania bloga. Rozgość się i czuj się jak u siebie. Monika