środa, 12 kwietnia 2017

Rozmnażanie sępolii

- to prostsze niż myślisz


Sępolie (Saintpaulie) potocznie nazywane fiołkami afrykańskimi, towarzyszą mi przez całe życie. Odkąd pamiętam, zawsze jakiś fiołek zdobił parapet w miejscach, w których mieszkałam. To bardzo urocza, niewielka roślina domowa, charakteryzująca się długim okresem kwitnienia. Dostępna w wielu kolorach. Dziś pokaże wam mój sposób na jej rozmnażanie. Krok po kroku. Tak by zachęcić osoby, które dotąd nigdy tego nie robiły do zrobienia własnych sadzonek. To na prawdę nic trudnego.


Zazwyczaj zaleca się rozmnażanie sępolii poprzez pobranie sadzonek liściowych, które należy umieścić bezpośrednio w ziemi. Ja robię to trochę inaczej, o czym za chwilkę się przekonacie. Zanim jednak przejdziemy do instrukcji - słów kilka o tym, po co w ogóle samodzielnie rozmnażać fiołki. Sępolie nie są długowieczne i po okresie mniej więcej trzech lat tracą swoje walory estetyczne. Młode egzemplarze mają ładniejszy rozetowy pokrój i lepiej kwitną. Gdy zauważycie, że wasz ulubiony fiołek niejako "wychodzi" już z doniczki i słabo kwitnie to znak, że czas pomyśleć o jego rozmnożeniu. Nie musicie kupować w sklepie/kwiaciarni nowego egzemplarza. Możecie sami, we własnym domu, wyhodować nowe rośliny i to w ilości, jaka wam się zamarzy. 


Zaczynamy od pobrania od rośliny matecznej sadzonek liściowych. Ucinamy lub uszczykujemy listki, jak najbliżej ziemi, tak aby ogonek liściowy był jak najdłuższy. Wybieramy listki zdrowe i nieuszkodzone. Zaleca się, by sadzonki pobrać w okresie, kiedy roślina nie kwitnienie i jest tym samym najsilniejsza. Z własnego doświadczenia wiem, że rozmnażanie udaje się również wtedy, gdy pobierzemy sadzonki od kwitnącego okazu. 

Sadzonki pobrane? Świetnie przechodzimy do kolejnego punktu. Nie będą wam potrzebne ziemia i doniczki. Nie? Otóż nie. Przygotujecie za to niewielkie szklane naczynie (słoik, kieliszek, literatkę), folię aluminiową, gumkę recepturkę lub sznurek, wykałaczkę oraz wodę. Nalejcie wody do szklanego naczynia, przykryjcie je podwójnie złożonym kawałkiem foli aluminiowej, i zabezpieczcie folię gumką recepturką lub obwiążcie sznureczkiem. O tak, jak na poniższej fotografii.


Po co w ogóle folia aluminiowa? Aby ograniczyć do minimum parowanie wody i konieczność ciągłego jej uzupełniania oraz po to, by liść mógł się na niej oprzeć i nie mieć bezpośredniej styczności z wodą. A dlaczego podwójnie składam folię aluminiową? By była mocniejsza i mniej podatna na uszkodzenia. 


Na koniec nie pozostaje nam już nic innego, jak zrobić dziurki przy użyciu wykałaczki, w liczbie odpowiadającej ilości pobranych sadzonek. Dziurki lekko poszerzamy wykałaczką, by łatwiej było nam przełożyć przez nie ogonki liściowe. I gotowe. Odstawiamy nasze naczynie z sadzonkami w widne, ale niebezpośrednio nasłonecznione miejsce. I czekamy około czterech tygodni, aż na końcówkach ogonków pojawią się korzenie. 


MIESIĄC PÓŹNIEJ

Jeśli zauważyliście białe przezroczyste korzonki na końcach ogonków, długości mniej więcej 1 centymetra to znak, że czas posadzić nasze sadzonki do ziemi. Im dłuższe korzenie, tym lepiej. 


Teraz już będą wam potrzebne niewielkie doniczki (po jednej na sadzonkę) oraz ziemia (uniwersalna). 


Ostrożnie sadzimy nasze sadzonki do doniczek, tak by nie uszkodzić ich delikatnych korzonków. Ważne jest, by nie posadzić ich ani za płytko, ani za głęboko. Ja robię to tak, by ogonek liściowy przykryty był ziemią do połowy swojej wysokości i swoim końcem sięgał do połowy wysokości doniczki. 


Tak posadzone sadzonki podlewamy (możemy wykorzystać do tego celu wodę, w której były ukorzeniane) i ponownie odstawiamy w widne, ale niebezpośrednio nasłonecznione miejsce np. na parapet okna od strony północnej. Pilnujemy, by sadzonki miały stale lekko wilgotne podłoże i czekamy. Czekanie jest najtrudniejsze. Obiecuje wam jednak, że po 4-8 tygodniach u podstawy starego liścia zaczną się pojawiać młode listki. Kiedy będzie ich od 5 do 7 sztuk, możemy usunąć stary liść, by nie zaburzał proporcji rośliny. Nam pozostaje już tylko cieszyć się z własnoręcznie wyhodowanych roślin i czekać na kwitnienie, które w sprzyjających warunkach nastąpi po sześciu kolejnych miesiącach. 


Jeśli macie dodatkowe pytania, to koniecznie do mnie napiszcie:
buszujacwogrodzie@gmail.com

A o samych wymaganiach glebowych sępolii przeczytacie w moim wcześniejszym poście poświęconym roślinom kwitnącym zimą, o tutaj (klik). Akapit poświęcony fiołkom znajdziecie na samym końcu wpisu.

PS. Miło mi było was gościć. Zajrzyjcie jeszcze kiedyś?

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście proste, muszę spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę jak kiedyś w szkole z fasolki się roślinkę hodowało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, jakie to proste! Nigdy fiołka nie miałam, a zawsze podziwiałam u cioci, gdybym wiedziała, to na pewno bym podkradła jakieś listki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie do takich osób kierowałam wpis, żeby uzmysłowić im, że rozmnażanie roślin nie jest wiedzą tajemną. Co do podkradania listków... pokutuje w społeczeństwie przekonanie, że kradzione lepiej rośnie ;-) Nie to żebym ci coś sugerowała ;-)Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny i Twój komentarz. Postaram się odpowiedzieć Ci najszybciej, jak to możliwe. Tymczasem zapraszam do regularnego odwiedzania bloga. Rozgość się i czuj się jak u siebie. Monika