wtorek, 19 września 2017

Mój blog ma rok!


Drodzy fani "Buszując w ogrodzie", są tu tacy, prawda? Dzisiaj świętuję! Stało się. Mojemu blogowi we wrześniu stuknął pierwszy roczek. Niewiarygodne! Czas to jednak ciekawe zjawisko. Z tej okazji wyjątkowo zapraszam Was na post nie o tematyce ogrodowej, a o samym blogu. Taki trochę wpis za kulis. Uchylę rąbka tajemnicy i opowiem Wam, jak rozpoczęłam swój romans z blogowaniem i co planuje w przyszłości. Zapraszam.


Te ostatnie 365 dni pod wieloma względami były wyjątkowe. Może dlatego, że wszystko było dla mnie nowością. Jedna wielka przygoda. Początki blogowania można porównać do ekstremalnej jazdy na rowerze bez trzymanki. Pełen rollercoaster! Czasami jednak przypominały mozolną wspinaczkę na szczyt stromej góry. Co nie zmienia faktu, że blogowanie przynosiło mi tylko radość, nigdy łzy. Owszem, zdarzały się momenty, że miałam czerwone oczy z niewyspania, bo pisałam do późna w nocy, a rano wiadomo... trzeba było wstać do pracy. Ciągły brak czasu to największe wyzwanie. Nie zniechęciły mnie jednak ani zarwane noce, ani bolący od długiego siedzenia kręgosłup. Ani razu przez ten rok nie żałowałam. Ani razu nie zwątpiłam w sens. Wręcz przeciwnie. Z każdym kolejnym napisanym postem utwierdzałam się w przekonaniu, że chce blogować dalej. Jeśli właśnie zastanawiacie się, czy nie rozpocząć przygody z własnym blogiem to uczciwie uprzedzam, prowadzenie bloga uzależnia!


Co najmniej dwa lata dojrzewała we mnie myśl o stworzeniu własnej strony internetowej lub bloga. Pęczniała i pęczniała ta myśl, aż w końcu, rok temu, przybrała już tak duże rozmiary, że nie dało się jej dużej ignorować. Nęciły mnie dwa tematy: ogrodnictwo i fotografia. Padło na tematykę ogrodniczą. Niesiona jakąś falą entuzjazmu i samozaparcia, przysiadłam do komputera i w tydzień powołałam do życia bloga. Najpierw jednak przeczytałam wiele porad typu: jak założyć bloga i nie zrezygnować od razu na stracie. Na szczęście w sieci wiele osób dzieli się swoją fachową wiedzą techniczną. Bez nich, przy mojej ówczesnej wiedzy, która była bliska zeru, nic bym nie zdziałała. Wybrałam szablon, blogową platformę, zakupiłam domenę i oto we wrześniu 2016 roku w sieci pojawiło się "Buszując w ogrodzie". Dobrze pamiętam tę ekscytację, kiedy w świat puściłam pierwszy wpis. Fajne uczucie...

Dlaczego "Buszując w ogrodzie"? Nazwa mojego bloga nawiązuję przede wszystkim do "Buszującego w zbożu" - powieści amerykańskiego pisarza J.D. Salingera, której główny bohater przez kilka dni "buszuje" w Nowym Jorku. "Buszuje" to słowo klucz. Będąc osobą, której trudno usiedzieć na miejscu, bardzo trafnie określa moją ciekawość świata. Inni zwiedzają, ja buszuję. 

Przez ten rok napisałam 46 postów. Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Jak ze wszystkim w życiu stawiam na jakość, a nie na ilość. Poza tym nigdy nie robiłam planów. Założyłam tylko jedno. Blogowanie ma być dla mnie przyjemnością, a nie obowiązkiem, czy pracą do wykonania i kolejnym punktem do odhaczenia na liście. Nie lubię żyć wg listy zadań do wykonania. Choć rozumiem osoby, którym takie listy ułatwiają życie. We mnie na samą myśl o zrobieniu listy wszystko się buntuje. Ot, taki paradoks.

Moim ulubionym, przy tym najbardziej czasochłonnym postem jest ten o "Arkadii". Jego napisanie zajęło mi dwa tygodnie. Wiele godzin spędziłam przed komputerem w poszukiwaniu wiarygodnych źródeł, na które mogłam się powołać. Zależało mi, by pokazać ten niezwykły park przez pryzmat jego twórczyni - Heleny Radziwiłłowej, o której informacji w sieci jest jak na lekarstwo. Drugim ulubionym postem, z którego wręcz jestem dumna, jest ten o "Ogrodzie Fabrykanta". Ogród ten nie jest ogólnie dostępny i tym samy mój wpis jest jednym z nielicznych artykułów z tego miejsca, jakie znajdziecie w sieci.

Blogowanie to również statystyki. Moje informują mnie, że przez ten rok "Buszując w ogrodzie" miało ponad 13 tys. wyświetleń. I znów powtórzę: nie wiem, czy to dużo, czy mało. Wydaje mi się, że jak na blog o niszowej tematyce to całkiem sporo. Cieszę się z każdego wyświetlenia. Tak, jak rodzic, który obserwuje postępy swojego dziecka, trzyma za nie kciuki i pęka z dumy.


Szczerze mówiąc, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Pierwsze, co mi się ciśnie na usta to odpowiedź: a czemu nie? By chwilę później dodać: bo mi się chce, bo mogę. Bo kocham rośliny i sztukę, jaką jest ogrodnictwo. Bo czuję potrzebę dzielenia się swoim "bzikiem" z innymi, podobnymi do mnie osobami. Bo blog pozwala mi tworzyć i tym samym wyrazić samą siebie i nieustannie się rozwijać. Bo ciągle uczę cię czegoś nowego. Bo dzięki blogowaniu poznałam wiele interesujących i sympatycznych osób. Poznałam Was moi drodzy czytelnicy. Czy to mało?


Dalej będzie tylko lepiej! Sama widzę postępy, jakie przez ten rok poczyniłam. Zupełnie jakbym dojrzewała razem ze swoim blogiem. Treści wydają mi się coraz lepsze. Blog z lekko chaotycznego zaczyna krzepnąć i nabierać kształtu docelowego. Zastanawiam się też nad przeniesieniem bloga z Bloggera na Wordpressa i zmianą szaty graficznej, wszystko po to by było ładniej, ciekawiej i w ogóle ach i och! Czas pokaże. Trzymajcie kciuki, za mnie i mój blog. Jeśli miałabym wyrazić jedno życzenie przy zdmuchiwaniu świeczki na torcie, to byłaby to prośba o więcej czasu, który mogłabym poświęcić na pisanie bloga. Jest jeszcze tyle tematów, które chciałabym tu poruszyć, o tylu rzeczach Wam opowiedzieć...

Tematów mi nie brakuje, trochę gorzej z czasem. Bo musicie wiedzieć, że swój wolny czas dzielę nie tylko pomiędzy prace w ogródku, prowadzenie bloga, ale również czynne działanie w Stowarzyszeniu Ziemia Obiecana Łódź. Obecnie całkowicie jestem pochłonięta przygotowaniami do pikniku, który organizujemy razem z fundacją "Happy Kids", i którego celem będzie uzbieranie, jak największej kwoty pieniędzy na leczenie w USA pewnego małego dzielnego chłopca. Dlatego też możliwe jest, że do końca września nie opublikuję już żadnego więcej wpisu na blogu. Za to na Facebooku będę starała się do Was odzywać w każdej wolnej chwili. Zatem do szybkiego zobaczenia!

PS. Życzenia i gratulacje z okazji pierwszych urodzin bloga są mile widziane. Nie krępujcie się. Przygarnę każdą ilość 😉.

sobota, 9 września 2017

Ogród w stylu angielskim. Gdy marzenia i sny stają się rzeczywistością

Sławny malarz impresjonista Claude Monet stwierdził kiedyś, że jego ogród jest najpiękniejszym arcydziełem, jakie stworzył. Aż trudno uwierzyć, że powiedział to człowiek, którego obrazy warte są dzisiaj zawrotne sumy pieniędzy. Stworzony przez Moneta (ogrodnika amatora) ogród w Giverny pod Paryżem do dziś zachwyca i przez wielu uważany jest za jeden z najpiękniejszych ogrodów na świecie. Dlaczego o tym wspominam? Nie, dziś nie pokaże Wam ogrodu Moneta, choć przyznaję, bardzo bym chciała. Może kiedyś, kto wie...

Dzisiaj zaproszę Was do ogrodu wiejskiego urządzonego w stylu angielskim. Stworzonego przez ogrodniczkę amatorkę i artystkę plastyka. Teraz zapewne już rozumiecie, dlaczego wspomniałam o Monecie? Skojarzenie nasuwa się samo. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z ogrodnikiem amatorem, artystą i pięknym ogrodem. Nie będzie to jednak ogród położony w Anglii. O nie. W Polsce, jak sami się za chwilę się przekonacie, można stworzyć równie piękne ogrody. Połączenie pasji ogrodniczej i zdolności plastycznych przynosi niesamowite efekty. Poznajcie dzisiejszych bohaterów: Beatę Sołtysik i jej urokliwy ogród położony niedaleko Sosnowca.


POCZĄTKI

Ogród powstał zaledwie 5 lat temu, na wąskiej działce o powierzchni 2700 m 2. Jak wspomina właścicielka, rosło tu tylko parę drzew i królowały same chwasty. Pani Beata od samego początku wiedziała, że chce zaprojektować ogród samodzielnie i że będzie to ogród w stylu angielskim. Inspiracji szukała, zwiedzając brytyjskie ogrody i wystawy kwiatów m.in. Chelsea Flower Show, Hampton Court oraz z literatury i czasopism. A skąd ta miłość do ogrodnictwa? Gdy byłam dzieckiem - wspomina - rodzice posiadali ogródek działkowy, gdzie często spędzało się wolny czas w rodzinnym gronie, pieliło się grządki i zbierało owoce. Tam też siałam i plewiłam swoje pierwsze kwiatki. Wadą tej działki było to, że nie mogłam widzieć swoich roślin codziennie, ponieważ trzeba było tam dojeżdżać. Marzyłam sobie, że kiedyś będę miała duży ogród przydomowy za miastem.

Tak wyglądały początki ogrodu

Ogród podzielony jest na kilka stref, m.in. przedogródek, część przydomową, warzywnik. Znalazło się w nim wiele urokliwych zakątków takich jak lawendowy zagajnik, sucha rzeka z mostkiem, wrzosowisko czy różany salonik. Pani Beata wszelkie granice układów roślin, nawierzchni, trawnika starała się płynnie i malowniczo, poprowadzić po łukach, tak jak ma to miejsce w angielskich ogrodach, gdzie próżno szukać prostych linii, kątów i regularnych kształtów. 


PRZEDOGRÓDEK


Przedogródek jest wizytówką domu i ogrodu. Wita i żegna każdego, kto nas odwiedza. A wszyscy wiemy, jak ważne jest pierwsze wrażenie! Pani Beata tak opisuje swój ogródek przed domem: domowników i naszych gości od progu wita mieszana rabata, której tłem są przycięte krzewy bukszpanu, dereń i tuje. Średnie piętro rabaty to przede wszystkim hortensje pnące i bukietowe oraz róże malowniczo przewieszające się przez metalowy obelisk. Znalazły tu też swoje miejsce juki. W porze kwitnienia swym zapachem urzekają niższe rośliny, lawenda i piwonie.

OGRÓD PRZYDOMOWY


Część przydomową stanowi duży, soczystozielony trawnik ze stylizowanym zestawem wypoczynkowym z żeliwa. Trawnik otoczony jest krzewami, m.in. są to róże, hortensje bukietowe, derenie białe, pęcherznice, tawuły, hibiskusy oraz drzewa liściaste i iglaste. Zieleń krzewów przełamana jest bordowym kolorem berberysów i perukowców. Aby trawnik pięknie wyglądał pani Beata rozłożyła pod nim siatkę na krety, kosi go co 3 dni, nawozi i przeprowadza zabiegi aereacji, co najmniej dwa razy w sezonie.


WARZYWNIK


W warzywniku jest altana, miejsce na ognisko z rusztem, drewniana wędzarnia, szklarnia na pomidory oraz żwirowe ścieżki i podniesione rabaty, na których siane  warzywa o różnych odcieniach zieleni, i które zawsze pięknie wyglądają z kwitnącymi roślinami jednorocznymi takimi jak: nagietki, aksamitki, nasturcje czy słoneczniki. Są tu płotki wiklinowe, stare naczynia ocynkowane z kwiatami i domki dla owadów. Wśród kwiatów i dekoracji w warzywniku dominującymi kolorami są czerwień, żółty i pomarańczowy. W tym miejscu przyznam się Wam do czegoś. Zazdroszczę pani Beacie warzywnika. Sama taki bym chciała. 


OGRÓD ZA WARZYWNIKIEM


Za warzywnikiem ogród rozciąga się dalej. Pani Beata tak opisuje tę część ogrodu: przechodzi się tam kręta długą trawiastą ścieżką, obsadzoną lawendą, wrzosowiskiem, bylinami nasadzonymi kaskadowo w dość nieregularnych odstępach. Całość osłonięta jest wysokim żywopłotem z ałyczy, z nasadzeniami drzew, które kiedyś dadzą trochę cienia dla niższych roślin (świerki srebrne, klon drummondi, katalpa, tulipanowiec, platan, brzozy, paulownia, wierzby, wiąz i inne). Wśród kwiatów, które kwitną w kolorach białym, błękitnym, fioletowym i różowym można wyróżnić m.in.: róże i powojniki pnące się na pergolach i obeliskach, wisterie, irysy, floksy, ostróżki, naparstnice, piwonie, hortensje, jaśminowce, budleje Dawida, kosmosy, pysznogłówki. Alejka z bylinami kończy się zieloną polaną z niebieską ławką. Całość zamyka żywopłot z ałyczy, który choć trochę osłania ogród od wiatru. 

TEMATYCZNE ZAKĄTKI

Różany salonik

Tematyczne zakątki są drugim miejscem po warzywniku, które najbardziej urzekło mnie w tym ogrodzie. Wszystko tu zostało starannie przemyślane i wykonane. A liczne ozdoby i mała architektura to małe dzieła sztuki. Co najważniejsze, większość z nich została wykonana własnoręcznie przez właścicielkę. Pani Beata zdradziła mi, że tabliczki z opisami miejsc i roślin wykonała w zimowe wieczory, podobnie drewniane obeliski do róż oraz domki lęgowe i karmniki dla ptaków. Ostatnio nauczyła się nawet spawać i stara się samodzielnie wykonywać różne dekoracje z metalu.



W tej części ogrodu zostały urządzone: wrzosowisko, sucha rzeka z mostkiem, lawendowy zagajnik i różany salonik z piękną metalową altaną. Pani Beata postawiła tu nawet ściankę z cegły ręcznie wypalanej z kratkami na powojniki. Drewniane i metalowe ławki, donice, obeliski, poidełka dla ptaków, pergole... wszystko to razem tworzy niezwykły klimat, sprzyjający odpoczynkowi i pracy. Mąż pani Beaty odczuwalnie ją wspiera w pracach ogrodowych. Pani Beata planuje i wykonuje nasadzenia, a jej małżonek strzyże krzewy i nawozi rośliny.


A czym jest ogród dla jego właścicieli? Ogród daje ogromną satysfakcję, spokój dla duszy i ciała, uczy pokory i rytmu życia z przyrodą, cudownie uzależnia - odpowiada pani Beata. Stał się też tematem serii akwareli z kwiatami, które maluję. Co roku czekamy z mężem, aż ogród zbudzi się do życia, kiedy będzie słychać śpiew ptaków i zaczną latać motyle i pszczoły. Pielęgnację roślin traktuję jak pasję, choć to wielka praca i cały czas trzeba się dokształcać, ale dzięki temu nasz ogród cały czas się rozwija. Dalsze plany to pielęgnacja tego, co już mamy, nasadzenie większej ilości bylin, wykonanie kolejnych dekoracji z metalu i powiększenie ogrodu. 


"Ogrodnictwo to nauka, nauka, nauka. Na tym polega właśnie zabawa. 

Cały czas się uczysz."



Powyższe słowa wypowiedziała Helen Mirren. Stały się one swoistym mottem dla pani Beaty. I ja przyznaję, że prowadzenie ogrodu to nieustająca nauka, ale jaka przyjemna!

Ogród spowity mgłą wygląda niesamowicie

Ogród Pani Beaty otrzymał już kilka nagród i wyróżnień, m.in. w 2016 r. zdobył I miejsce za ogród przydomowy w Ogólnopolskim Konkursie na Ogrodnika Doskonałego, organizowanym przez czasopismo Mój Piękny Ogród. A w 2007 roku pani Beata zajęła III miejscem za projekt ogrodu w pierwszej polskiej edycji Konkursu Ziemia Planeta Kobiet, organizowanym przez Fundację Yves Rocher Instytutu Francuskiego w Paryżu. Tak myślę sobie, że to dopiero początek i już niedługo będziemy mogli zobaczyć ten niezwykły ogród w programie Mai Popielarskiej. Będę trzymać kciuki! Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować pani Beacie za to, że zgodziła się pokazać swój ogród i opowiedzieć o nim na moim blogu. Z mojej strony to była czysta przyjemność. Życzę pani Beacie i jej najbliższym wielu radości płynących z dalszego tworzenia ogrodu. Będę obserwować te poczynania i kto wie, może jeszcze kiedyś "ogród z marzeń i snów", jak go nazwałam, zagości ponownie na moim blogu. 

PS. Okazuje się, że Claude Monet to również ulubiony malarz pani Beaty. Przypadek? Nie sądzę 😊.

_______________________
tekst: Monika Zawiślak i Beata Sołtysik
fotografie: Beata Sołtysik

NOTKA BIOGRAFICZNA - Beata Sołtysik
Absolwentka Wydziału Artystycznego w Cieszynie Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, dyplom z malarstwa w pracowni prof. Lecha Kołodziejczyka. W 2009 roku ukończyła podyplomowe studia z zakresu oligofrenopedagogiki na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Zajmuje się fotografią, florystyką i rękodziełem artystycznym, tworzy w różnych technikach plastycznych (malarstwo akryl, olej, pastel sucha, akwarela i inne). Obecnie jako instruktor prowadzi warsztaty z rysunku i malarstwa dla dzieci i młodzieży oraz warsztaty z florystyki i rękodzieła artystycznego dla dorosłych w Miejskim Klubie im. J. Kiepury w Sosnowcu. Jest także autorką wielu scenografii florystycznych do koncertów, a także dekoracji sezonowych w restauracjach i sklepach. Liczne wystawy malarstwa i fotografii indywidualne i zbiorowe, a ostatnia od 7 do 27 września w Pałacu Schoena - Muzeum w Sosnowcu „Artyści dla Hospicjum”. Autorka obrazów w prywatnych kolekcjach w kraju i za granicą. 

sobota, 2 września 2017

Zielono mi - czyli z wizytą w krakowskim Ogrodzie Botanicznym UJ

Do Krakowa wybrałam się pod koniec sierpnia w celach czysto turystycznych. Zamarzył mi się spacer po krakowskiej starówce i Kazimierzu, z aparatem fotograficznym w ręku. Marzenie spełniłam, wróciłam pełna dobrych wrażeń i z kilkoma udanymi fotografiami. No dobrze, więcej niż z kilkoma 😉. Przy okazji odwiedziłam Ogród Botaniczny Uniwersytetu Jagiellońskiego - najstarszy ogród botaniczny w kraju. Stąd też dzisiejszy wpis na blogu. Za nim jednak zacznę Wam opowiadać o ogrodzie, pozwólcie, że wyjaśnię, dlaczego opisałam go tak, a nie inaczej.

Na początku zamierzałam opisać go, po prostu bazując na własnych odczuciach i spostrzeżeniach, ale w momencie zapoznania się z dziejami ogrodu, doszłam do wniosku, że nie sposób pominąć w opisie pewnych faktów. Powiedzenie "historia wiecznie żywa" w kontekście tego miejsca nabiera podwójnego znaczenia. Ten ponad 230-letni ogród botaniczny jest zabytkiem, wpisanym do rejestru zabytków Krakowa za "wybitne walory przyrodnicze oraz wartość historyczną". A ponieważ ogród żyje, tak jak żyją rosnące w nim rośliny i mieszkające zwierzęta, zwrot o "wiecznie żywej historii" uważam za bardzo trafny. Tych z Was, którzy niekoniecznie przepadają za opisami usianymi datami i naszpikowanymi suchymi faktami, informuję, że ograniczyłam się w tym zakresie do absolutnego minimum. A jeśli już przytaczałam jakieś daty historyczne i nazwiska osób tworzących to wyjątkowe miejsce, to robiłam to z pełną świadomością, po to byście lepiej zrozumieli i docenili tę zieloną enklawę. Nie bez znaczenia jest fakt, że zaliczam się do osób, którym same piękne obrazki nie wystarczają. Do pełni szczęścia potrzebuję również dobrego i treściwego teksu. Też tak macie?


Historia Ogrodu Botanicznego rozpoczyna się w 1783 roku, kiedy to na terenie dawnej posiadłości Czartoryskich, położonej w podmiejskiej dzielnicy Krakowa, zostaje założony niewielki, bo 2,4 hektarowy ogród. Dzięki temu, że ogród powstał, stara uczelnia, jaką już wtedy był krakowski uniwersytet (419 lat!) mogła prowadzić nowoczesne nauki przyrodnicze na podstawie metod empirycznych. Tym samym nie pozostawała w tyle za innymi europejskim uniwersytetami. Ogród zostaje zaprojektowany i stworzony przez sprowadzonego z Wiednia ogrodnika Franciszka Kajzera, w stylu francuskiego baroku, z regularnie wytyczonymi kwaterami, otoczonymi szpalerami strzyżonego grabu. Dziś tylko w najstarszej części ogrodu, można dopatrzeć się pozostałości lub nawiązań do tego stylu. Na terenach przyłączonych do ogrodu w latach późniejszych dominuje już styl angielski, o swobodnym układzie nasadzeń.

ogród botaniczny UJ

* * *


Tuż przy wejściu do ogrodu (ul. Kopernika 27) stoi okazały zabytkowy budynek. Jest to gmach dawnego Obserwatorium Astronomicznego, noszący nazwę Collegium Śniadeckiego. Obserwatorium powstało z inicjatywy profesora matematyki i astronomii Jana Śniadeckiego w 1792 r. Obecnie w budynku znajduje się Instytut Biologii UJ (piętra) oraz Muzeum Ogrodu Botanicznego (parter).

ogród botaniczny w Krakowie
Collegium Śniadeckiego z charakterystycznymi kopułami obserwacyjnymi na dachu
* * *

W latach 1786 - 1787 tuż przy obserwatorium wzniesione zostają dwie pierwsze szklarnie, ufundowane przez samego księcia Michała Poniatowskiego, brata króla, ostatniego prymasa I Rzeczpospolitej. Obecnie, w miejscu tych szklarni, powiększanych i rozbudowywanych sukcesywnie w kolejnych latach, i zniszczonych m.in przez pożar w 1912 roku, znajduje się kompleks "Victoria" - ciąg oranżerii i szklarni swym układem nawiązującym do tego z XIX wieku. Szklarnie swą nazwę zawdzięczają rzadkiej roślinie wodnej pochodzącej z południowoamerykańskich rzek - wiktorii brazylijskiej - rosnącej w jednej z cieplarni kompleksu.

ogród botaniczny w Krakowie
Kompleks szklarni Victoria. Na dolnych fotografiach widzimy roślinę o wielkich, przypominających talerze, liściach. Jest to Victoria cruziana, roślina z rodziny grzybieniowatych, którą nazwano na cześć królowej Anglii - Wiktorii 

Złoty okres ogrodu przypada na lata 1847 i 1864, kiedy to stanowisko dyrektora obejmuje Ignacy Rafał Czerwiakowski, a głównym ogrodnikiem zostaje Józef Warszewicz - podróżnik i zbieracz roślin. Warszewicz ze swoich pionierskich wypraw do Ameryki Środkowej i Południowej, przywiózł do Europy setki roślin, w tym około 300 nowych storczyków. Niestety większość kolekcji storczyków i roślin tropikalnych pozyskana przez niego do ogrodu, uległa zagładzie w 1907 roku, kiedy to runęła drewniana storczykarnia oraz w 1912 roku podczas pożaru drugiej szklarni. Obecnie kolekcję storczyków, liczącą ponad 500 gatunków i odmian, możemy podziwiać w niskiej dwuskrzydłowej szklarni tzw. Holenderce, wybudowanej w 1954 roku.

ogród botaniczny w Krakowie
Storczykarnia "Holenderka"
Warto w tym miejscu wspomnieć, że to właśnie Warszewicz rozpowszechnił uprawę, popularnego również dzisiaj, paciorecznika (Canna). W ogrodzie tuż przy Holenderce, znajduję się piękna kolorowa rabata stworzona z tych roślin. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek wcześniej widziała tyle odmian paciorecznika w jednym miejscu.

ogród botaniczny w Krakowie
Pacioreczniki w otoczeniu szałwii błyszczącej
Ostatnią ze szklarni jest Jubileuszowa, wzniesiona w latach 1959-1966, o konstrukcji duraluminowej. Jej nazwa nawiązuje do jubileuszu 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego obchodzonego w 1964 r. W skład kompleksu Jubileuszowej wchodzą wysoka palmiarnia oraz oranżerie.

ogród botaniczny w Krakowie

W szklarni Jubileuszowej znajduje się to, co moim zdaniem ogród botaniczny w Krakowie ma najcenniejszego. Jest to największa w Polsce kolekcja, ginących w naturze, sagowców, licząca około 60 odmian. Niektóre z nich mają ponad 150 lat i pamiętają czasy Warszewicza. Dzięki troskliwej opiece i stworzeniu im sprzyjających warunków do życia, niektóre z sagowców, kwitną i wydają nasiona. Jest to o tyle ważne, że nasiona te stanowią rezerwą na wypadek wyginięcia danego gatunku w naturalnym środowisku. Dwa miesiące temu przeprowadzono skomplikowaną akcję przesadzania 5 najstarszych egzemplarzy z użyciem ciężkiego sprzętu. Jak trudna była to operacja, możecie zobaczyć tutaj. Pierzaste liście sagowca oraz jego kwiatostan w kształcie szyszki stały się symbolem ogrodu.

logo Ogrodu Botanicznego UJ
* * *

W krakowskim Ogrodzie Botanicznym znajdują się trzy zbiorniki wodne. Jeden naturalny wraz z potokiem powstał w starorzeczu Wisły. W roku 1856 wzniesiono na nim sztuczną wyspę, na której samotnie rośnie ponad 100-letni cypryśnik błotny. Ciekawostką jest, że cypryśnik z uwagi na wilgotne miejsce, w którym rośnie, wytworzył korzenie oddechowe. Są to charakterystyczne zgrubienia na korzeniach, które wyrastają ponad poziom ziemi lub wody, w pewnej odległości od pnia. Wyrastają, by ułatwić systemowi korzeniowemu pobieranie tlenu. Staw o tej porze roku jest mocno przysłonięty trzciną pospolitą; niewielka wyspa jest prawie niewidoczna. W swych początkach staw był dużo większy, co znamienitszych gości obwożono po nim łódką.

ogród botaniczny w Krakowie
Staw z wyspą. W oddali widać dach szklarni Victoria oraz gmach Collegium Śniadeckiego
Kolejny zbiornik wodny położony jest w wąwozie, w otoczeniu host i paproci. Wygląda bardzo naturalnie. Duży mostek zawieszony pośrodku nad taflą wody pozwala, przyjrzeć się rosnącym w zbiorniku nenufarom.

ogród botaniczny UJ

Niedaleko szklarni Jubileuszowej znajduje się trzeci staw, usytuowany w ozdobnym alpinarium. Został zgrabnie wkomponowany w otaczającą go bujną roślinność.

ogród botaniczny UJ

* * *


W latach 1819-1825 dzięki przyłączeniu do ogrodu okolicznej łąki ze stawem (staw z wyspą), powstał park krajobrazowy w stylu angielskim, o swobodnym układzie nasadzeń. Tym samym powierzchnia ogrodu zwiększa się do 3,6 ha. Mimo że arboretum nie jest imponujących rozmiarów, to licząca ponad 1000 gatunków i odmian kolekcja drzew i krzewów jest cena z uwagi na swoje zróżnicowanie i rzadkość występowania rosnących tam okazów. Najstarszym drzewem w Ogrodzie jest 230-letni dąb szypułkowy zwany Dębem Jagiellońskim. Niewiele młodsze są dwa derenie rosnące niedaleko kolegium, prawdopodobnie posadzone przez samego Śniadeckiego.

ogród botaniczny w Krakowie

* * *


W latach 90. XX wieku we wschodniej części ogrodu, został założony ogródek wiejski. Rosną w nim tradycyjne dla Polski i ginące już rośliny ozdobne. Kiedy tam byłam, kwitły rudbekie, dziewanny, dzielżany, floksy, piękne jeżówki, dalie i hibiskusy.

ogród botaniczny w Krakowie

* * *



ogród botaniczny w Krakowie
Wrzosowisko - barwne plamy wrzosowych poduszek

ogród botaniczny w Krakowie
Piękna rabata z trawami

ogród botaniczny w Krakowie
Kaktusiarnia w kompleksie szklarni Victoria

ogród botaniczny w Krakowie
Lotos orzechodajny (Nelumbo nucifera)

ogród botaniczny w Krakowie
Pomelo (Pompela)

Napis wykonany z rojników i karmnika ościstego informujący o wieku Ogrodu Botanicznego UJ

wstążka krakowska
Kolekcja roślin ozdobnych, tzw. wstążka krakowska
* * *


Na terenie ogrodu w pobliżu szklarni Holenderki znajdują się pniak czarnego dębu, który został wydobyty w 1999 r. z pisków żwirowni w Wolicy (część Nowej Huty). Jego wiek szacowany jest na (uwaga!) lata 20. III wieku naszej ery (okres rzymski epoki żelaza). Czarny dąb nazywany również kopalnym lub polskim hebanem to cenny materiał rzeźbiarski i stolarski. Swą czarną barwę, zyskuje na skutek reakcji garbników z solami żelaza obecnymi w wodzie lub ziemi. Aby tak się stało, dąb musi przebywać pod wodą lub ziemią co najmniej kilkaset lat. Tak długie "leżakowanie" powoduje, że drewno nabiera niezwykłej twardości i odporności. Jak podaje wszechwiedzący Internet, cena 1 metra sześciennego czarnego dębu kosztuje ok. 4000 złotych. Fiu, fiu!


ogród botaniczny w Krakowie

* * *


Rozpisałam się trochę. Jesteście tu nadal? Mam nadzieję, że czujecie niedosyt, a nie przesyt 😉. Pozwólcie na koniec powiedzieć sobie jeszcze o kilku faktach. W czasie drugiej wojny światowej ogród miał sporo szczęścia i jako jedyny w Polsce przetrwał wojenną zawieruchę. Oczywiście nie obyło się bez znaczących strat roślinnych i sprzętowych. Nie udało się na przykład zapobiec systematycznemu rabunkowi roślin wywożonych do rezydencji gubernatora Hansa Franka w Krzeszowicach. Ogród mimo swego zubożenia stał się po wojnie matecznikiem roślin dla odbudowywanych ogrodów botanicznych z innych miast Polski, które miały znacznie mniej szczęścia. W roku 1958 dzięki długotrwałym staraniom prof. Władysława Szafera udało się przyłączyć do ogrodu nowe działki. Jego powierzania osiągnęła wtedy obecny rozmiar tj. 9,6 ha. Placówka niejednokrotnie borykała się z brakiem funduszy oraz ludzką ignorancją. W latach 70. XX wieku powstał nawet projekt budowy teatru muzycznego, na części terenu należącego do ogrodu. Botanikowi groziła nie tylko utrata wschodnich działek, ale przede wszystkim realna groźba obniżenia wód gruntowych, co mogło doprowadzić do uschnięcia wielu drzew i krzewów. Dzięki protestom dyrekcji ogrodu, Senatu UJ oraz zwykłych mieszkańców Krakowa, udało się temu zapobiec. Ba! W roku 1976 ogród został wpisany do rejestru zabytków i tym samy zyskał ochronę prawną. Ogród poza statusową działalnością organizuje wiele różnych spotkań np. plenery malarskie, plenery fotograficzne, koncerty muzyki poważnej i rozrywkowej. Mówiąc krótko: dużo się tam dzieje i każdy znajdzie coś dla siebie interesującego. Jeśli dotąd nie mieliście okazji przespacerować się po ogrodzie to czas to nadrobić. Ogród ponoć najpiękniej wygląda w porze kwitnienia lilaków (bzów) i magnolii. Choć jesienią, kiedy przebarwią się liście klonów, też jest bajkowy.
_________________
Źródła z których korzystałam:
- "230 lat Ogrodu Botanicznego UJ (1783-2013)" - Alicja Zemanek
- "Ogród Botaniczny Uniwersytetu Jagiellońskiego - współczesność" - Bogdan Zemanek
- "Kalendarium" - www.ogrod.uj.edu.pl